WZGÓRZA

W BLASKU MIŁOSIERDZIA

34/884      -       14 sierpnia 2022 r. C.

INTERNETOWE WYDANIE TYGODNIKA „WZGÓRZA W BLASKU MIŁOSIERDZIA”

„Błogosławieni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”

 

7

 

 

Niedziela, 14 sierpnia 2022 r. C.

 

 

XX niedziela zwykła C

 

 

Czytania:
Pierwsze czytanie: Jr 38,4-6.8-10
Psalm: Ps 40
Drugie czytanie: Hbr 12,1-4
Ewangelia: Łk 12,49-53
 
 
4
 
 
 
EWANGELIA
 
Wymagania służby Bożej
Łk 12, 49-53
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
 
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
 
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
 
 
6
 
 
 
XX niedziela zwykła roku C
 
No cóż, nikt nie obiecywał, że bycie chrześcijaninem jest łatwe. Być chrześcijaninem to nieraz konieczność postawienia się w opozycji do świata. Konieczność. Bo przecież nie chodzi o to, by być w opozycji tylko dla pofolgowania swojej złości wobec otoczenia. Chrześcijanin nie powinien być zrzędą. Ale czasem trzeba powiedzieć "nie". Dla Chrystusa.
 
A najgorsze, że czasem trzeba postawić się w opozycji wobec braci czy sióstr w wierze. Gdy, z różnych powodów, kogoś lub coś postawili ponad wierność Bożemu prawu i Ewangelii...
 
Bycie chrześcijaninem musi kosztować. Cena jaką płaci chrześcijanin, to przede wszystkim trud przemiany samego siebie, trud codziennego powtarzania Bogu swojego „tak”. Wbrew zewnętrznym przeciwnościom, ale i wbrew wewnętrznym pokusom. To chyba główna treść czytań tej niedzieli.
 
Niewierzący niekiedy zarzucają nam wygodną religijność, coś jak polisę ubezpieczeniową na życie, zwłaszcza wieczne. Marksiści znów za Leninem powtarzają: „religia jest opium dla ludu”. Płytkie te oceny płyną bądź z obserwacji życia niektórych ludzi o niewłaściwej pobożności, bądź z założeń ideologicznych, które liczą się tylko z życiem doczesnym. Tymczasem inna jest prawda życia uczniów Chrystusa. Z dzisiejszych czytań okaże się, że ono wcale nie jest przebywaniem „jak u Pana Boga za piecem”, lecz mężną walką. W niej, inaczej niż w bojach ludzkich, zwycięstwo nie jest jakimś wyczynem. Wzorem bohaterstwa jest dobrowolna ofiara Chrystusa, który dla nas przecierpiał krzyż. Podane wyżej w tytule twierdzenie otrzymuje dziś dowód biblijny złożony z trzech części, stanowiących: zapowiedź, wzór i zachętę. Ukażą się kolejno prorok Jeremiasz jako typ cierpiącego Mesjasza, ocena ofiary krzyżowej z Listu do Hebrajczyków oraz słowa Jezusa Chrystusa do nas, Jego uczniów.
 
Ludzkie kalkulacje... Wiele ich. Dziś też. Przeróżnych. Chrześcijanin powinien jednak we wszystkich sprawach liczyć się z Bogiem. Także gdy chodzi o politykę. Nie musi zgadywać, jaka jest Jego wola. Zna ją. Zna przecież przykazania, zna prawo miłości...
 
 
16
 
 
 
W dzisiejszym numerze:
- W obronie wolności
- Konsekwencje wierności Bogu
- Trudne wyzwania naszych dni
- Radość w niebie i na ziemi
- Zielna
- Modlitwa
- Świadek wdzięczności
- Na imię ma Agata, chce zostać pustelnicą
- Święci i błogosławieni w tygodniu

 

 

10

 

W obronie wolności

Jednym z najtrudniejszych fragmentów Ewangelii jest ten, w którym Chrystus mówi, że z chwilą opowiedzenia się po Jego stronie możemy się spotkać z nieprzyjaznym podejściem nawet osób najbliższych. Obiektywnie jest to zrozumiałe. Gdyby do domu przyszedł Syn Boga, ojciec, matka, teść, teściowa i wszyscy domownicy powiedzieliby: „Ciebie słuchamy”. I nie byłoby rozdwojenia, dlatego że nikt nie zamierzałby odrzucać autorytetu Boga.

Ale obecnie przyjście Chrystusa do domu odbywa się w sposób niewidzialny. Jeden w Niego uwierzy i będzie On dla niego najwyższym autorytetem, a inny – nawet w tym samym domu – nie uwierzy. I zaczynają się konflikty. Ten, kto się opowie po stronie Chrystusa, musi się z Nim liczyć. Chrystus zaś wzywa do wielkiej wolności, a w takich układach konflikty są nieuniknione.

Jak należy się zachowywać? Co zrobić, żeby z naszej strony nie było podziałów? Trzeba umieć kochać wszystkich. Tak jak słońce swym blaskiem otacza każdego, tak i człowiek, który stoi po stronie Boga, powinien podejmować trud kochania wszystkich i nikogo nie wyłączać z tej miłości.

To zadanie nie jest takie trudne. Nawet jeżeli jakaś miłość jest trudna, można na dystans traktować danego człowieka i modlić się za niego. Jeżeli się za niego pomodlimy, serce już go kocha i sprawa jest prosta.

Trudniejsza jest miłość, która nie chce robić wyjątków; w tym znaczeniu, że jednego się kocha bardziej, a drugiego mniej. Jeżeli na przykład rodzice kochają jedno dziecko bardziej, a drugie mniej, to to drugie błyskawicznie to odkrywa i często wędruje przez życie poranione brakiem miłości. Miłość powinna być sprawiedliwa. Tylko wtedy, gdy sprawiedliwość jest zachowana, miłość jest prawdziwa.

Kłopot jednak jest wówczas, gdy ludzie, którzy są obok nas, chcą nas zniewolić i podporządkować sobie. Wielu uważa, że posłuszeństwo polega na tym, że ktoś jest prowadzony na smyczy i prowadzący decyduje o tym, jak długa jest smycz i w jaki sposób człowiek poddany winien być podległy. Takie posłuszeństwo nie ma nic wspólnego z Ewangelią.

Ludzie często tym, którzy podporządkować się nie chcą, zaczynają smyczą wymierzać razy. I bywa nawet tak, że plecy są poranione z tego powodu. Czasami widzimy to nawet w relacjach ludzi dorosłych.

Pan Jezus, który przyszedł po to, by nas zbawić i wezwać do posłuszeństwa Ojcu, też miał ciągle tę perspektywę. Nie poszedł jednak na smyczy Heroda ani Piłata; nie poszedł także na smyczy Annasza, Kajfasza czy Sanhedrynu. Nie zgodził się na to dlatego, gdyż słuchał Ojca i szedł przez ziemskie życie, zachowując swą wolność. Nie należy się zatem dziwić, że ci wyżej wymienieni ową smycz, gdy na nią nie uwiązali Jezusa, wykorzystali, ażeby Go biczować.

Właśnie o takich układach, w których trzeba bronić swojej wolności, mówi dzisiejsza Ewangelia. Wielu świętych żyło w takich relacjach. Szczególnie św. Franciszek miał ostry konflikt z ojcem. Nie zgodził się na to, by pełnić wolę ojca. Jako dorosły człowiek chciał słuchać Chrystusa i dlatego konflikt był otwarty.

Jesteśmy przy ołtarzu. Dziękujemy więc dziś Panu Bogu za to, że żyjemy w świecie wolności, że potrafimy kochać ludzi, że miłość nasza jest sprawiedliwa (albo też bardzo chcemy, aby była sprawiedliwa). Prośmy o siłę, która jest człowiekowi potrzebna do końca życia, aby żadne władze nigdy nie uwiązały nas na swoją smycz, bo przecież wiemy, że układy społeczne i polityczne na świecie też na tym polegają. Prośmy Chrystusa o wewnętrzną moc, która pozwoli nam przyjąć nawet uderzenia.

Piękne jest to, co było między innymi wyrażone w przysiędze wojskowej i w przysiędze AK-owców, którzy wiedzieli, że wolność to służba Bogu i ojczyźnie. Potrafili oddać życie, ale nigdy nie zgodzili się na to, aby być niewolnikami. Jest to właśnie wizja, którą przedstawia Chrystus.

ks. Edward Staniek – „Ekspres Homiletyczny”

 

 

11

 

Konsekwencje wierności Bogu

Jakże aktualne są słowa Chrystusa z dzisiejszego fragmentu Ewangelii: „Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu”. Brak pokoju i miłości w naszych domach rodzinnych może być spowodowany wieloma czynnikami. Jednym z nich jest coraz większa laicyzacja zarówno dorosłych, jak dzieci i młodzieży. Można także powiedzieć, że dla ludzi głęboko wierzących przychodzi czas trudny, czas niezrozumienia, a nawet upokorzenia. Trzeba więc dziś w szczególny sposób odczytać zawarte w Ewangelii przesłanie Chrystusa. Co zatem Mistrz z Nazaretu chce nam przekazać, wypowiadając te trudne, przerażające słowa?

Wydaje się, że pierwsze przesłanie jest bardzo czytelne: wierność Bogu może często stać w opozycji do świata. Bycie konsekwentnym w wierze i obrona wartości chrześcijańskich napotykają dziś na opór, a wyznawcy zostają wypchnięci z życia publicznego. W wielu stacjach telewizyjnych kreuje się model postępowego człowieka, który wiarę traktuje marginalnie. Najczęściej taką postawę uosabiają atrakcyjni, młodzi ludzie. Postawę religijną ukazuje się często, wykorzystując wizerunki ludzi starszych, zmęczonych życiem. Przykładem takich trendów może być chociażby nadawana kiedyś audycja na temat środków antykoncepcyjnych, w której poglądy katolickie reprezentował siedemdziesięciolatek, a przeciwne – atrakcyjna trzydziestoletnia kobieta. Kontrast był zamierzony i bardzo czytelny.

Można zatem powiedzieć, że obecnie wiara nie jest w modzie! Trzeba w tym miejscu przytoczyć słowa kardynała Johna Henry`ego Newmana, który powiedział: „Jeżeli zostaliśmy przeznaczeni do wielkich celów, to wezwano nas do ponoszenia wielkiego ryzyka”. To ryzyko związane jest z pójściem pod prąd w imię swojej religijności i dokonywanych wyborów. Niestety, to ryzyko zwiększa się wraz z narastającym antyklerykalizmem. Badania opinii publicznej dowodzą również, że wielu kapłanów nie spełnia pokładanych w nich nadziei.

Analizując wnikliwie dzisiejszy fragment Ewangelii, można wyciągnąć także następny ważny wniosek: zdarza się, że religijne wybory dzielą nawet najbliższych. Problemy wiary, praktyk religijnych, życia sakramentalnego czy etyki mogą się stać zarzewiem konfliktów w rodzinie. Niech to zjawisko zilustruje następujący przykład. W rodzinie wielodzietnej matka była głęboko wierząca, regularnie praktykowała, udzielała się jako członek rady parafialnej. Ojciec, oziębły religijnie, niejednokrotnie wyśmiewał zaangażowanie swojej żony. Czynił to często przy dzieciach. W konsekwencji dochodziło pomiędzy małżonkami do wielu kłótni, co odbiło się na postawach dzieci, które – gdy dorosły – zerwały z Kościołem. Ten smutny przykład ukazuje prawdziwe oblicze wielu polskich rodzin. W niejednym domu trzeba walczyć o religijność domowników. W niejednym domu matka czy ojciec ubolewa nad ateizmem czy obojętnością religijną swoich dzieci. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Jana Pawła II, który z naciskiem poucza: „Bądźcie wytrwali. Nie wystarczy przekroczyć próg, trzeba iść w głąb”. Toteż dzisiejsza Ewangelia wzywa do walki o wiarę w swoim domu.

Jednak w tej walce nie jesteśmy sami. Chrystus mówi: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!”. Można te słowa odczytać jako zapewnienie o wiecznej obecności Chrystusa z pracującymi w winnicy Pańskiej. Stąd też płynie nadzieja, że Bóg daje łaskę wszystkim, którzy próbują pozostać Mu wierni! Niewątpliwie ciężko jest przyjąć doświadczenia życiowe! Z Panem jednak wszystko staje się inne, pełniejsze, prostsze! Przed wiekami Marek Aureliusz tak się modlił: „Boże, daj mi pogodę przyjmowania rzeczy, których nie mogę zmienić; odwagę, aby zmienić rzeczy, które można, i mądrość – abym potrafił to odróżnić”. Trzeba się więc modlić o właściwe wybory i wierność.

ks. Janusz Mastalski – „Ekspres Homiletyczny”

 

 

12

 

Trudne wyzwania naszych dni

Granice dobra i zła

Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Trudne i niepokojące są słowa Jezusa odczytane przed chwilą. Pokój wydaje się człowiekowi dobrem nieomalże najważniejszym. Jezus o pokoju nieraz mówił. Nie tylko w pozdrowieniu „Pokój wam” czyli „Szalom” – to pozdrowienie po dziś dzień jest w krajach Orientu życzeniem powtarzanym codziennie. Skąd więc słowa Jezusa: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię? Dlaczego stawia nam niepokojące pytanie: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Jeszcze bardziej niepokoi odpowiedź: Nie, powiadam wam, lecz rozłam. I mówi, że linie podziału przebiegać będą nawet między ludźmi najbliższymi sobie – dziećmi, rodzicami, małżonkami.

Jezusową Ewangelię trzeba odczytywać w całości – jak zresztą każde przesłanie. Pokój dla Jezusa jest czymś bardzo ważnym. Niemniej jest wartość od pokoju ważniejsza. Tą wartością jest dobro – szczególnie dobro miłości i miłosierdzia. Pokój i dobro nie sprzeciwiają się sobie. One się dopełniają. Więcej – dobro i pokój wzajemnie od siebie zależą. To znaczy, że nie może być pełni dobra bez pokoju, ale też pokój bez poszanowania dobra istnieć nie może. W dokumentach soboru watykańskiego jest taki ważny zapis: „Pokój nie jest prostym brakiem wojny ani też nie sprowadza się jedynie do stanu równowagi sił sobie przeciwstawnych... Jest on owocem porządku nadanego społeczeństwu ludzkiemu przez boskiego jego Założyciela... Pokój jest także owocem miłości, która posuwa się poza granice tego, co może wyświadczać sama sprawiedliwość” (KDK 78). Zatem Jezusowe słowa o ogniu i rozłamie wskazują na fundamentalną potrzebę poszanowania granicy dobra i zła. Bez tego pokój jest niemożliwy.

Po której stronie jest dobro?

Pokój za wszelką cenę? Pokój dla świętego spokoju? Nie. Ani jedno, ani drugie nie ma sensu. Taki pokój zawali się któregoś dnia, jak domek z kart. Czy to będzie w sprawach rodzinnych, czy politycznych. Myślę, że właśnie dlatego w Polsce rozsypał się w gruzy chwiejny układ polityczny, bo był budowany bez dostatecznego poszanowania granicy dobra i zła; bo był pokojem za wszelką cenę. Okazał się pokojem pozornym. Nie mogło być inaczej. Wielu z nas stawia sobie trudne pytanie: Po której stronie jest dobro? Po której stronie politycznych granic, wyznaczanych przez ludzi znanych nam z telewizyjnego ekranu? Nie potrafimy na to pytanie odpowiedzieć bez reszty. Widzimy dobro po jednej i drugiej, a może i po innych jeszcze stronach. Ale i zło widzimy po każdej stronie. Czy zatem nie ma wyraźnej granicy pomiędzy dobrem i złem? Jak się więc zachowywać w politycznym życiu? Jeśli będą wybory, na którą partię głosować, aby nie stanąć po stronie zła? A może niczym się nie przejmować, niech się świat kręci, jak chce?

Nie, tak nie wolno, bo wtedy światem zacznie kręcić diabeł – nie zapominajmy o tej opcji. A prostych odpowiedzi nie ma. Warto posłuchać ostrzeżenia apostoła z drugiego czytania. Napisał tak: Grzech łatwo nas zwodzi. I to jest prawda. Grzech innych ludzi, grzech we własnym postępowaniu, grzech utrwalony w strukturach społecznych i prawnych – powtórzę: także grzech utrwalony w strukturach prawnych zwodzi nas. To znaczy oszukuje, wprowadza w błąd, mami pozorami prawdy, pozorami dobra, pozorami sprawiedliwości, a nawet pozorami miłości. To nasz wielki i trudny problem. I wyzwanie jakie staje przed każdym – z jednej strony dobro i prawda, z drugiej zaś zło i pozory dobra.

Nie myślmy, że to tylko nasze problemy. Dlatego Kościół kazał nam dziś sięgnąć do księgi proroka Jeremiasza. Wieki przed Chrystusem. Jeremiasz miał rację – a bynajmniej nie chodziło o sprawy religijne. Ważyły się problemy polityczne i wojskowe. Nie tylko mu nie wierzono, ale miał zażartych wrogów. Człowiek ten nie szuka pomyślności ludu, lecz nieszczęścia! Było odwrotnie. To właśnie on szukał pomyślności ludu, a jego wrogowie szukali własnego interesu. Oby za naszych dni podobne pomieszanie ocen nie doprowadziło do tragedii takiej, jaka rozegrała się wtedy. A obawiam się, że głośniej krzyczą ci, którym na własnych interesach zależy.

Świadkowie Jezusa

Jak powinien zachować się chrześcijanin – czyli każdy z nas? Apostoł zachęca: Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi. To pierwszy warunek naszej obecności w życiu społecznym i politycznym: patrzyć na Jezusa. Czyli wciąż stawiać sobie pytanie, jakby On zachował się w mojej sytuacji. A Jezus nie wchodził w wielką politykę. Gdy usiłowano Go wciągać w jakieś rozgrywki, zręcznie się wycofywał. A równocześnie wszędzie mówił o sprawiedliwości i do sprawiedliwości zachęcał. I do dobra. I do wierności swoim obowiązkom. Wszyscy mu byli bliscy – i prości robotnicy, i zamożni urzędnicy, i znienawidzeni poborcy podatkowi, i dziewczyny z ulicy. I właśnie o to chodzi, byśmy nawzajem dla siebie byli ludźmi, bliźnimi. Nie krzywdzą nas zaborcy, nie obawiamy się faszystowskich łapanek i komunistycznych zsyłek. Dziś najwięcej zła naród cierpi przez takich, którzy jeszcze wczoraj mieli po dziewięć stów na miesiąc i z dnia na dzień stali się biznesmenami; przez takich, którym jeszcze wczoraj wystarczała zawodówka albo lada jakie technikum, a chcieliby kierować całymi obszarami życia kraju. Nie urządzimy na nich obławy, ani szturmu na żaden pałac nie będzie. Ale nie zapominajmy, że wciąż musimy być dla siebie ludźmi. Właśnie tego uczył Jezus. Zauważcie, że ówcześni wielcy tego świata takiej Jego postawy się obawiali, choć był robotnikiem żyjącym z dniówkowej pracy.

Ks. Tomasz Horak – „wiara.pl”

 

 

18

 

Radość w niebie i na ziemi

W Paryżu, w kościele Matki Boskiej Zwycięskiej, naprzeciw cudownego obrazu, wisi wotum Polaków – emigrantów. Na marmurowej tablicy widnieje złote serce przebite siedmioma mieczami. W sercu tym zawarte jest to, co Polacy mieli najdroższego: grudka ziemi ojczystej, okruszyna chleba, szczypta soli wielickiej, kilka monet i krzyż walecznych. Wokoło napis: „Bogurodzicy Dziewicy [...] wotum Polaków, w Jej Sercu zawsze nadzieję mających”.

Oto piękne i wymowne wotum symbolizujące podwójną miłość do podwójnej Matki: do Matki Niebieskiej i Matki Ojczyzny.

Czcimy i kochamy Matkę Najświętszą, dlatego przyszliśmy dzisiaj do świątyni, aby radować się z uroczystości Jej wniebowzięcia. Od początku istnienia Kościoła żywa była wśród chrześcijan wiara o chwalebnym wniebowzięciu Maryi. Tradycja przekazywana w Kościele z pokolenia na pokolenie, a sięgająca czasów apostolskich głosi, że „Maryja umarła w otoczeniu apostołów i została złożona w grobie. Kiedy później otwarto Jej grób, okazało się, że jest pusty. Stąd apostołowie wywnioskowali, że Jej ciało zostało wzięte do nieba”.

To, w co wierzyli chrześcijanie, potwierdził uroczyście papież Pius XII, ogłaszając w 1950 roku dogmat o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.

Chrystus nie chciał, aby Jego Matka była skalana chociażby przez jedną sekundę jakimkolwiek grzechem, dlatego obdarzył Ją przywilejem niepokalanego poczęcia. Nie chciał również, aby niepokalane ciało Jego Matki uległo po śmierci zepsuciu, tak jak dzieje się to z każdym ciałem ludzkim. Dlatego wziął swą Matkę z duszą i ciałem do nieba.

Z jak wielką radością witał Jezus swoją ukochaną Matkę w niebie? Z jaką radością Maryja cieszyła się z ponownego spotkania z Synem już na zawsze? Jak wielka musiała być radość aniołów i świętych witających w niebie swą Panią i Królową?

Również dla nas wniebowzięcie Maryi było i jest niezwykle ważnym i radosnym wydarzeniem, bowiem z chwilą Jej wniebowzięcia uzyskaliśmy w niebie potężną wspomożycielkę i orędowniczkę, która zawsze gotowa jest wstawiać się za nami przed tronem Boga.

Od chwili wniebowzięcia Maryja stała się naprawdę naszą Matką. Poświadcza to historia wielu pokoleń, krajów czy narodów cieszących się Jej specjalną opieką. Sanktuaria maryjne rozsiane po całym świecie tworzą jakby żywy łańcuch Jej matczynej opieki nad swymi dziećmi. Tak jak każda matka Maryja cieszy się z naszych zwycięstw i sukcesów i smuci się niepowodzeniami powodowanymi przez braterskie spory i waśnie. Jako kochająca nas matka i wspomożycielka wspiera swoje dzieci w każdej potrzebie. Czyni to tym bardziej, że nieobce są Jej cierpienia, kłopoty i trudy ludzkiego życia.

Nikt z nas nie może Jej zarzucić, że nie zna życia. Ona bowiem poznała go lepiej niż ktokolwiek z nas. Ona wie, jak ciężkie mogą być krzyże i nieszczęścia. Ona poznała gorzki smak ludzkich łez. Zawsze zatem możemy pójść do Niej, aby podzielić się naszymi radościami i smutkami, pewni, że nas zrozumie i pomoże.

Wniebowzięcie Maryi jest dla nas gwarancją, że i my kiedyś osiągniemy niebo. Tym bardziej, że czeka tam na nas kochająca Maryja. Stąd też w dzień Jej wniebowzięcia możemy z nadzieją wybiec do tego dnia, w którym sami przekroczymy bramy nieba i będziemy witani przez Chrystusa, Maryję, aniołów, świętych, a przede wszystkim naszych umiłowanych bliskich, którzy w drodze do nieba nas wyprzedzili.

Każdy z nas ma w niebie kogoś, kogo chciałby bardzo spotkać. Im bardziej posuwamy się w latach, tym więcej bliskich i kochanych, przyjaciół i znajomych, którzy odeszli przed nami, czeka, aby w chwili naszej śmierci przywitać nas w niebie.

Radując się dzisiaj z chwały i wyniesienia Maryi, jednocześnie odnówmy nasze nabożeństwo do Niej. Módlmy się często na różańcu, prosząc Ją, aby opiekowała się i wspierała nas „teraz i w godzinie naszej śmierci”. Odmawiajmy litanię ku Jej czci. Oddajmy Jej w opiekę nasze rodziny, naszą parafię, Ojczyznę i nas samych. Ona patrzy dziś na nas z miłością i cieszy się, że zgromadziliśmy się w świątyni, aby radować się z Jej chwalebnego wniebowzięcia. Oddajmy się Jej wypełnionemu miłością matczynemu Sercu, wołając do Niej słowami modlitwy:

Maryjo, zabierz moje oczy – będę mógł łatwiej dostrzec ludzką biedę.

Zabierz moje usta – wtedy w słowach będzie więcej ciepła.

Zabierz moje serce – będę mógł lepiej kochać wszystkich ludzi.

Zabierz moje ręce – abym mógł w porę komuś drzwi otworzyć.

Zabierz moje nogi – abym zdążył, nim będzie za późno.

Matko – zabierz moje życie, niech obumiera w Tobie.

(ks. Wacław Buryła)

ks. Marian Bendyk – „Ekspres Homiletyczny”

 

 

14

 

Zielna

Zamroczyło nam Pannę Nietkniętą

rozmarynem, maruną i miętą,

od kadzideł i kwiatów, i zielska

zagorzała nam Panna Anielska!

Zachorzała chwalebnie przy święcie

na tęsknotę - sen - i wniebowzięcie,

w kwietnym durze, w obciążeniu powiek

śmierć ze snem Ją naszły po połowie...

Nim Ją błękit kadzidłem podpłynął,

z rąk nam parną zwisła zieleniną,

z rąk Ją potem - żywą a umarłą -

srebrny poszum skrzydłami podgarnął...

Oczadziałą tak w kwiatach i pieśni

śpiącą w niebo Aniełi ponieśli...

Beata Obertyńska

 

 

15

 

Modlitwa.

 Sługom Twoim, Panie, winy wszystkie miłościwie odpuść,

a gdy z czynów naszych podobać się Tobie nie możemy,

niech Matka Syna Twojego,

Pana naszego wstawieniem się za nami zbawienie nam uprosi.

Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa,

który króluje w Niebie i na ziemi,

po wszystkie wieki wieków.

Amen.

 

 

17

 

Świadek wdzięczności

Magnificat jest śpiewany w Kościele od pierwszego pokolenia. Dlatego św. Łukasz umieścił ten tekst w swej Ewangelii. To, obok Ojcze nasz, najstarsza modlitwa chrześcijańska.

Znamienne, że w tym hymnie Matka Najświętsza mówi o tym, co uczynił dla Niej Bóg. Ona, jako młoda kobieta, w domu Elżbiety i Zachariasza spojrzała na swe życie jak na pasmo cudów. To zadecydowało o Jej bardzo pozytywnym spojrzeniu na lata, jakie już miała za sobą. Już w młodości umiała śpiewać pieśń dziękczynienia. W Jej życiu nie było narzekania.

Jest tylko jedno wydarzenie, w którym pojawia się pewna nuta żalu do Syna za to, że nie dał Jej znać, gdy pozostał w szkole przyświątynnej w Jerozolimie. Miał wówczas już dwanaście lat. Gdy Go znalazła, zapytała: „Synu, czemuś nam to uczynił?”. Ale i w tym odnalazła pouczenie dotyczące pełnienia woli Ojca Niebieskiego. Zrozumiała, że Syn wchodzi w czas dojrzałości, a w nim dla człowieka ważniejsza jest wola Ojca niż wola rodziców. Nie następuje to w jednym momencie, lecz trwa pewien okres. Dlatego Jezus wrócił z Nią i Józefem do Nazaretu i „był im poddany”. W procesie wychowania odkrycie tego przestawienia z woli rodziców na pełnienie woli Ojca Niebieskiego jest wyjątkowo ważne. Ponieważ Maryja umiała dziękować Bogu za wszystko, więc i to bolesne przeżycie objęła dziękczynieniem.

Pełnienie woli Ojca sprawia, że człowiek z minuty na minutę wchodzi w tajemnicę współpracy z Bogiem. To powoduje, że zamienia każdy swój oddech i uderzenie serca w akt wdzięczności. Nie ma bowiem nic cenniejszego na ziemi, jak bliska współpraca z Bogiem. Maryja przeżyła to nawet pod krzyżem. Widząc, jak idealnie Syn wypełnia wolę Ojca, radowała się ich współpracą. Miała też świadomość, że to ich dzieło zbawia świat. Łzy i ból serca nie gasiły w Niej pieśni Magnificat. Włączyła w nią nie tylko cuda, w których uczestniczyła osobiście, co miało miejsce w domu Zachariasza, ale włączyła w ten hymn również wyrazy wdzięczności za dobra, jakie stały się udziałem całej ludzkości.

Niech Jej wniebowzięcie będzie dla nas spotkaniem ze świadkiem wdzięczności i mistrzynią dziękczynnej modlitwy.

ks. Edward Staniek – „Ekspres Homiletyczny”

 

 

1

 

Na imię ma Agata, chce zostać pustelnicą.

To skrajnie rzadkie powołanie

Kandydatka na pustelnicę musi mieć przynajmniej 30 lat i rozpocząć indywidualną formację.

Na imię ma Agata, jest kandydatką do życia pustelniczego. W niedzielę biskup Jan Piotrowski poświęci jej pustelnię i wprowadzi Agatę na drogę specjalnej formacji. W diecezji kieleckiej Agata będzie drugą pustelnicą.

Konsekrowanych pustelników, uznanych przez Kościół, jest w Polsce kilku, najwyżej kilkunastu - mówił rok temu w wywiadzie ks. Andrzej Muszala, ksiądz odpowiedzialny za pustelników w archidiecezji krakowskiej. To skrajnie rzadkie powołanie, jednak w diecezji kieleckiej jest już jedna pustelnica, która złożyła śluby wieczyste - Izabela. Jej pustelnia, pierwsza w diecezji, została poświęcona w 2017 i znajduje się w Sokolinie.

Agata swoją pustelnię przygotowała w Drochlinie. Czeka ją skromne życie w ciszy i odosobnieniu, zakładające samotność z wyboru, choć nie pozbawione możliwości wychodzenia na zewnątrz, celem załatwienia podstawowych spraw związanych z codzienną egzystencją. Reguła, zatwierdzona przez biskupa diecezjalnego, zakłada określony rytm dnia, w tym szczególnie harmonogram modlitw.

- Formacja jest wieloaspektowa, rozłożona na kilka lat. Chodzi o pogłębienie duchowe, teologiczne, ale i życiowe – mówi KAI ks. prałat Tomasz Rusiecki, wikariusz biskupi ds. życia konsekrowanego. – Jest to czas rozeznania swojego powołania i dojrzewania decyzji, czy to faktycznie jest jej, Agaty droga – dodaje.

Kandydatka będzie się zajmowała pisaniem ikon i być może drobnym rękodziełem, nie kolidującym z życiem pustelniczym. Jej formacja odbywa się pod okiem kierownika duchowego wskazanego przez biskupa, w tym przypadku ks. Tomasza Rusieckiego.

Jak czytamy na stronie archidiecezji krakowskiej, poświęconej pustelnikom, formacja do życia pustelniczego trwa 7-10 lat i obejmuje trzy płaszczyzny: psychologiczną, intelektualną, i duchową. Celem formacji psychologicznej jest przygotowanie do życia w samotności, osiągnięcie dojrzałości osobistej i pełnej równowagi emocjonalnej. Pustelnik nie pogardza światem, nie ma negatywnego stosunku do nauki, ludzi i społeczeństwa. Nie traktuje życia pustelniczego jako ucieczki i od świata. Jest "człowiekiem myślącym, zastanawiającym się, ceniącym sobie twórczy dorobek ludzkości w dziedzinie wiedzy o człowieku. Chce szybko, szybciej niż inni dorosnąć do odpowiedzialności za własne życie, do nadania mu pięknego kształtu”.

 

 

Święci i błogosławieni w tygodniu

 

14 sierpnia - św. Maksymilian Maria Kolbe, prezbiter i męczennik
14 sierpnia - św. Meinard, biskup
14 sierpnia - św. Antoni Primaldo i Towarzysze, męczennicy z Otranto
14 sierpnia - archikatedra w Gdańsku-Oliwie
15 sierpnia - Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
15 sierpnia - Najświętsza Maryja Panna z Rokitna
15 sierpnia - Matka Boża Zwycięska
15 sierpnia - Najświętsza Maryja Panna z Kalwarii Pacławskiej
15 sierpnia - św. Tarsycjusz, męczennik
16 sierpnia - św. Stefan Węgierski, król
16 sierpnia - św. Roch
16 sierpnia - bł. Maria Sagrario od św. Alojzego Gonzagi, dziewica i męczennica
17 sierpnia - św. Jacek, prezbiter
17 sierpnia - święci Alipiusz i Posydiusz, biskupi
17 sierpnia - św. Klara z Montefalco, dziewica
17 sierpnia - św. Joanna Delanoue, zakonnica
17 sierpnia - bł. Augustyn Anioł Mazzinghi, prezbiter
18 sierpnia - bł. Sancja Szymkowiak, zakonnica
18 sierpnia - św. Helena, cesarzowa
18 sierpnia - św. Albert Hurtado, prezbiter
18 sierpnia - błogosławieni prezbiterzy i męczennicy z Rochefort
19 sierpnia - św. Jan Eudes, prezbiter
19 sierpnia - św. Bernard Tolomei, opat
19 sierpnia - bł. Gweryk, opat
19 sierpnia - św. Ludwik, biskup
19 sierpnia - św. Sykstus III, papież
19 sierpnia - kościół katedralny w Ełku
20 sierpnia - św. Bernard z Clairvaux, opat i doktor Kościoła
20 sierpnia - bł. Władysław Mączkowski, prezbiter i męczennik
20 sierpnia - bł. Alojzy od Świętego Sakramentu (Jerzy Häfner), prezbiter i męczennik
20 sierpnia - Samuel, prorok
21 sierpnia - św. Pius X, papież
21 sierpnia - bł. Brunon Zembol, zakonnik i męczennik

21 sierpnia - bł. Wiktoria Rasoamanarivo

 

 

 

NIEDZIELNA EUCHARYSTIA – 6.30, 8.00, 9.30 – dla młodzieży, 11.00 – rodzinna, z dziećmi, 12.30, 16.00, 19.00, poniedziałek - sobota – 7.00, 7.30, 18.00.

Kancelaria (tel. 126452342) czynna: (oprócz sobót, I piątku i świąt): godz. 8-9 i 16-17.15

Redakcja „Wzgórza w Blasku Miłosierdzia”: Władysław Wyka - red. nacz.,

Wydaje: Parafialny Oddział Akcji Katolickiej nr 1 Archidiecezji Krakowskiej

- Parafia Miłosierdzia Bożego, os. Na Wzgórzach 1a,

Nr k. bank – 08 1240 2294 1111 0000 3723 9378, tel.; 0-12-645-23-42.

NASZE STRONY INTERNETOWE I ADRESY:

strona internetowa parafii: www.wzgorza.diecezja.krakow.pl

oraz milosirdzia-parafia.pl - PO Akcji Katolickiej

adres parafii: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.,

strona internetowa gazetki:wzgorza-gazetka.pl

adres gazetki:Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.