W BLASKU MIŁOSIERDZIA


50/996 – 1 grudnia 2024 r. B.


INTERNETOWE WYDANIE TYGODNIKA

 

10

 

Niedziela - 1 grudnia 2024 r.

 I NIEDZIELA ADWENTU rok „C”

 Czuwajcie więc i módlcie się…

 

11

 

Czytania
Pierwsze czytanie: Jr 33,14-16
Psalm: Ps 25
Drugie czytanie: 1 Tes 3,12-4,2
Ewangelia: Łk 21,25-28.34-36
 
Ewangelia
Oczekiwanie na powtórne przyjście Chrystusa
Łk 21, 25-28. 34-36
✠ Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi.
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».
 
g1
 
Komentarz na dzisiejszą niedzielę
Niedługo święta. Znów będzie szopka, będzie choinka... Ale zupełnie nie o tym są czytania liturgii pierwszego dnia Adwentu. To raczej spojrzenie w przyszłość. Na koniec tego świata. Tak, Adwent każe nam skierować myśli ku powtórnemu przyjściu Jezusa i szczęśliwej wieczności. Dziś? Jutro? Tego nikt nie wie. Przyszło nam żyć między „Chrystus zmartwychwstał”, a „Chrystus powróci”. I dobrze by było, gdyby, gdy przyjdzie, zastał nas na ten dzień przygotowanych. I o tym są czytania tej niedzieli.
Będzie strasznie, będzie powszechny strach, bo wszyscy będą widzieć, że nadchodzi koniec tego świata. Spokojnie, chrześcijanin nie musi się tego dnia bać. Przygotuj się. Zmyj z siebie brud świata, a bądź nienaganny.
Bóg zapomniał? Nie. Kiedy przyjdzie czas, Bóg swoją obietnicę wypełni. O tym i wypływającej z tego nadziei w czytaniach dzisiejszej niedzieli.
 
 
12
 
 
W dzisiejszym numerze
- Nieustannie przekraczajmy koniec świata
- Zbliża się wasze odkupienie
- Początek
- Słowo i świadectwo
- Na co uważać?
- Oczekiwanie
- A jeśli adwent katolika nie rusza?
- Niech "Black Friday" nie przesłoni nam rzeczy ważnych
- Być światłem w świecie pełnym ciemności
- Czy katolik może obchodzić Andrzejki? Co na ten temat myśli Kościół?
- „Zaczął krzyczeć, że widzi szatanów i piekło otwarte”
- Greckie litery na ikonach. Wiesz, co znaczą?
- Dlaczego ludzie wierzą w horoskopy? O Efekcie Forera
- 6 grudnia – św. Mikołaja. Co wiemy o św. Mikołaju?
- Święci i błogosławieni w tygodniu
 
 
13
 
 

Nieustannie przekraczajmy koniec świata

Unikniemy „tego wszystkiego, co ma nastąpić” jeśli będziemy czuwać i nieustannie się modlić. Jak to możliwe? Modlitwa wprowadza nas w rzeczywistość, którą odsłoni koniec świata. Kiedy modlimy się, to już właściwie doświadczamy końca świata. Ten świat bowiem kończy się, gdy zaczyna się bliskość z Bogiem. Aby spotkać się z Bogiem trzeba przekroczyć granice tego świata, a więc wyjść poza jego koniec. Uczniowie Pana Jezusa mają zupełnie inny stosunek do końca świata – są z nim obeznani i oswojeni. Warto być uczniem Jezusa!

o. Mieczysław Łusiak SJ

 

 

g2

 

Zbliża się wasze odkupienie

1. Adwentowy apel do czujności otrzymuje w tę niedzielę uzasadnienie wyrażone powyższym tytułem, zaczerpniętym z Ewangelii. Mówi ona tylko o paruzji, niosącej finał naszego odkupienia. Dzieje każdego z nas oraz dzieje całego Kościoła – to nie jest tylko jakaś część historii świeckiej, zdążającej do niewiadomego celu. Pismo Święte, ujmowane jako całość, kreśli przed nami jedną świętą historię zbawienia, której zaledwie częścią jest tak zwana (niesłusznie zresztą!) historia świecka. Stary Testament zapowiada dalszy ciąg dziejów ludzkiego zbawienia, a Nowy – mimo że jest zamkniętą w 27 księgach całością – nie zamyka bynajmniej biegu historii. Zamknie go dopiero paruzja, kres dzieła odkupienia, jak zapowiadają proroctwa Nowego Testamentu, głównie Apokalipsa św. Jana. Prorok dziś zapowiada mesjańskie zbawienie, Ewangelia ukaże jego dopełnienie w paruzji, a środkowe czytanie poda zawsze aktualne znamiona czujności pierwszego pokolenia chrześcijan.

2. Jeremiasz, tragiczny prorok klęski niewiernego Izraela, więziony swego czasu przez króla, zmienia dawną tonację: na czasy po powrocie repatriantów z wygnania. Na przekór ich dawnej niewierności zapowiada przyszłe działanie Boga, zawsze wiernego swemu przymierzu. Za czasów proroka politycznie i moralnie przegrana dynastia Dawida otrzyma jeszcze w przyszłości „po­tom­stwo sprawiedliwe” (por. Iz 11,1, ale tu raczej zbiorowo pojęte w kontraście do Jr 23,5n). To ono Izraelowi i jego stolicy Jerozolimie zapewni „pokój”, sumę dóbr ery mesjańskiej. Sprawi to wszystko Boża, a nie ludzka, „sprawiedliwość”, zawarta w symbolicznym, a triumfalnym, imieniu stolicy. „Sprawiedliwość Boża” to nie tyle nasze katechizmowe przydzielanie nagród i kar, lecz Boża wierność obietnicom, zwłaszcza tej, którą swego czasu otrzymał sam król Dawid (2 Sm 7,8–16), a którą Bóg stale podtrzymywał mimo niewierności następców (1 Krl 11,35; 15,4; 2 Krl 8,19; 19,34; 20,6).

Święty Paweł pochwaliwszy macedońską wspólnotę w Tesalonice, niedawno przez siebie założoną, za „wzajemną miłość i dla wszystkich”, śle wiernym tego Kościoła życzenie – modlitewną prośbę o spotęgowanie tej właśnie podstawowej cnoty chrześcijan oraz o utwierdzenie ich w nienagannej świętości, skoro mają być oni nieustannie gotowi na paruzję. Związek obu postaw jest konieczny. Nieodłączny od paruzji jest sąd ostateczny, który „bada serca” (1 Tes 2,4). Ów „trybunał Chrystusa” (2 Kor 5,10) będzie wszystkich rozliczał głównie z przykazania miłości okazanej Chrystusowi w bliźnich (Mt 25,31–46). Tę zaś „można utrzymać tylko rozdając” (T. Merton). Dlatego Apostoł usilnie zachęca adresatów do stawania się coraz doskonalszymi w dążeniu do tego, by „podobać się Bogu”, i to w myśl wskazań, jakich im ustnie udzielił Apostoł.

Ewangelia – wyjęta z drugiej Łukaszowej mowy eschatologicznej – mówi wprost o paruzji i wysnuwa wnioski z tej zapowiedzi. Barwy obrazu są właściwe dla gatunku apokaliptycznego, znanego już ze ST, co wskazuje na to, że nie należy ich brać dosłownie, poza ogólnym stwierdzeniem, że jakieś zmiany kosmiczne będą znakami końca obecnej postaci świata i że paruzję poprzedzi ciężkie dla ludzkości doświadczenie. Jednakże, w kontraście do tego przerażającego obrazu, słowa Zbawiciela zachęcają do otuchy, co wyraża realistycznie nakaz podnieście głowy, gdyż paruzja Syna Człowieczego niesie wiernym pełne i nieutracalne odkupienie. Niemniej wnioskiem prawidłowym z rozważania tego kontrastowego obrazu jest wskazana w końcowym apelu czujność wobec pokusy szaleńczego pogrążenia się w doczesność. Groźna bowiem jest paruzja Chrystusa tylko wówczas, gdy spada na człowieka znienacka.

3. Wszystkie czytania układają się w adwentową syntezę pełną powagi w ocenie sytuacji, ale również pełną radości, gdyż zbliża się finał dziejów zamierzony przez Boga: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie, i u Baranka (Ap 7,10). To, co całoroczny cykl liturgiczny czytań rozwija powoli przed naszymi oczami, to dziś ukazuje się streszczone do koniecznego minimum. Świadomi miłosiernych Bożych zamiarów, potwierdzanych głosami proroków ST w sprawie biegu i celu dziejów ludzkich, mamy zarazem trzeźwo oceniać zagrażające nam niebezpieczeństwo zagubienia się bez reszty w doczesności. Ta bowiem taka, jak ukazuje się nam teraz, skończy się z przemianą kosmosu. Odwrotnie – trzeba nam z ufnością „podnosić głowy” ku Chrystusowi Zbawcy przychodzącemu w swojej paruzji, zarówno tej powszechnej, jak też indywidualnej (tzn. w godzinę śmierci). Czas pozostający do niej mamy gorliwie wypełniać czynami wciąż rosnącej miłości bliźniego, która nigdy nie ustaje (1 Kor 13,8).

4. Hasło umieszczone w tytule dotyczące przyszłości mamy realizować w życiu jako naszym dziejowym adwencie. „Zbliża się odkupienie”, bo taki jest Boży plan zbawienia. Ale nie godzi się na ów ostateczny finał czekać z założonymi rękoma. Taka postawa mogłaby nas łatwo pogrążyć bez reszty w sprawach doczesnych: tak w przyjemnościach, jak w troskach. „Zbliża się odkupienie” dla nas przez udział w Eucharystii, którą sprawujemy, aż Pan przyjdzie (1 Kor 11,26). Jak z jednej strony Eucharystia, będąc przeistoczeniem materii kosmicznej, przybliża także wewnętrzną przemianę wszechświata, tak z drugiej strony – jako sakrament Miłości rozdającej się – winna nas nieustannie pobudzać do coraz gorliwszego świadczenia czynnej miłości bliźniego. Wówczas nie zachodzi obawa, by przyjście Syna Człowieczego na sąd mogło spaść na nas znienacka.

Augustyn Jankowski OSB – „Przy stole Słowa” - Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

 

 

5

 

Początek

Jesteśmy na początku Adwentu, a czytamy o końcu wszystkiego: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (Łk 21,25–26). Choć może precyzyjniej należałoby powiedzieć, że czytając o końcu, jesteśmy na początku – początku wszystkiego. Bo w istocie przyjście „Syna Człowieczego z wielką mocą i chwałą” jest początkiem wszystkiego.

Co się kończy, a co się zaczyna? Kończy się czas pierwszego człowieka – Adama. Zaczyna się czas Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa. Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem Adama, jak z darem łaski wysłużonym przez Jezusa Chrystusa. „Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na wszystkich łaska i dar Boży łaskawie udzielony przez Jednego Człowieka – Jezusa Chrystusa. (…) Jeżeli (…) śmierć zakrólowała z powodu jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego – Jezusa Chrystusa. A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi” (Rz 5,15–19).

Na czym polega przestępstwo jednego – Adama, a na czym czyn sprawiedliwy Jednego – Jezusa Chrystusa? „A wąż (…) rzekł do niewiasty: (…) tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,1–4) – odwieczna żądza bycia Bogiem albo przynajmniej bycia jak Bóg. Co na to Chrystus? „Nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,6–8). Jakby Adam mówił: Nie chcę być człowiekiem, chcę być jak Bóg. Na co Chrystus: Nie chcę być Bogiem, chcę być jak człowiek.

Tomasz Golonka OP – „wdrodze.pl”

 

 

19

 

Słowo i świadectwo

Żyjemy w świecie słowa. Stworzenie jednak w ten świat wprowadziło kłamstwo. Taka jest pierwsza scena zapisana w Biblii. Szatan okłamał człowieka i dzięki temu kłamstwo pojawiło się na świecie. Dziś kłamstwa w słowach wypowiadanych przez ludzi jest dużo.

Obowiązują nas pewne zasady. Pierwsza: nie wolno kłamać. Druga: nie wolno dać się okłamać. Takie normy przyniósł Jezus. Sztuka życia w świecie prawdy należy do głównych przedmiotów w ewangelicznej szkole.

Nie jest łatwo żyć w świecie prawdy i mówić tylko prawdę. Jeszcze trudniej jest tak udoskonalić mądrość, aby się nie dać nigdy przez nikogo okłamać. Umiejętność natychmiastowego rozpoznawania kłamstwa, jakie do nas dociera, to warunek mądrości.

Syn Boga przybył na ziemię, aby nam objawić, że w życiu o wiele wyżej należy cenić świadectwo niż słowo. Słowo może okłamać, świadectwo nie jest kłamstwem. Dlatego Jezus wzywał uczniów, by obserwowali Go i naśladowali, mówił: „Pójdź za Mną”. Bogu zależy na tym, aby nasze słowo miało pełne pokrycie w życiu, byśmy nie okłamywali ani ludzi, ani Jego, ani siebie. Sądzeni będziemy na podstawie czynów, czyli świadectwa, chociaż kłamstwo jest już zaliczane nie tylko do słów, ale i do złych czynów.

Niech Adwent będzie czasem odkrywania prawdy zawartej w naszych słowach i w naszych czynach.

ks. Edward Staniek – „Ekspres Homiletyczny”

 

 

14

 

Na co uważać?

Morris L. West w powieści W butach rybaka głównemu bohaterowi, papieżowi Cyrylowi, na pytanie, czy Bóg przemawia przez niego, czy Go słyszy, każe odpowiedzieć następująco:

W pewnym sensie – tak. Kościół jest przepojony prawdami, które On objawił w Starym i Nowym Testamencie. One są światłem dla moich stóp... Ale w innym sensie – nie. Choć modlę się o oświecenie Boże, to jednak muszę pracować ludzkim rozumem. Żadnych prywatnych rozmów z Bogiem nie prowadzę.

I dzisiaj, na początku nowego roku liturgicznego, trzeba nam wszystkim zagłębić się w słowa samego Boga.

W pierwszym czytaniu prorok Jeremiasz ogłasza: „Oto nadchodzą dni, kiedy wypełnię pomyślną zapowiedź, jaką obwieściłem domowi izraelskiemu i domowi judzkiemu”. Słowa te w szczególny sposób stają się aktualne na dwadzieścia kilka dni przed uroczystością Bożego Narodzenia. Te najpiękniejsze, pełne radości i nadziei święta zobowiązują wszystkich chrześcijan do osobistego przygotowania. Dlatego też rozpoczynamy dziś Adwent, czas radosnego i zarazem refleksyjnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela! Słowem kluczem każdego Adwentu są ipsissima verba (słowa samego Chrystusa) Mistrza: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie”. Co one tak naprawdę oznaczają? Jak przygotować się na przyjęcie Syna Bożego? Odpowiedź daje dziś sam Jezus.

Na początek wzywa każdego: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa”. Serce ociężałe oznacza wnętrze człowieka, który nie jest w stanie wznieść swych modlitw ku Bogu. To człowiek, który będąc zniewolony, nie chce, nie potrafi myśleć według Bożych przykazań. Obżarstwo i pijaństwo są tutaj symbolami stylu życia, w którym nieumiarkowanie oraz brak roztropności są głównymi zasadami postępowania.

Warto w tym miejscu przytoczyć pouczającą anegdotę. Kiedyś do lekarza przyszedł milioner i zaczął się nad sobą użalać: że budzi się z bólem głowy, że cierpi na migrenę, że po jedzeniu jest mu strasznie niedobrze. Lekarz po chwili przerwał potok jego słów i zapytał: „Proszę mi powiedzieć, co pan zjadł dziś na obiad?”. Odpowiedź była rozbrajająca: „Nic szczególnego: najpierw na przystawkę pasztet z zająca, później zupę cebulową, potem sznycel paryski z ananasem, pieczeń z jelenia z winnym sosem... Czegóż mi brakuje?”. W odpowiedzi usłyszał słowa lekarza: „Wiem, brakuje panu drugiego żołądka”.

W tej krótkiej historii można znaleźć ważne ewangeliczne przesłanie: „Zachowaj umiar!”. Adwent ma być czasem umiaru we wszystkich wymiarach aktywności człowieka. Umartwienie stanowi ważny element przygotowania na przyjście Zbawiciela. Pomyślmy o tym w chwili, gdy do głosu dojdzie nie rozsądek, ale nieokiełznana emocja.

Usłyszeliśmy dziś także następujące słowa: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek trosk doczesnych”. To wskazanie jest ogromnie trudne do wykonania. Jakże nie myśleć o codziennych problemach, kłopotach? Jest ich przecież tak wiele! Czy to w ogóle możliwe?

Jezus nie wzywa nas do bezmyślności i beztroski. Jest to raczej wezwanie do ustawienia odpowiedniej hierarchii wartości. Nie można przecież oczekiwać na kogoś z radością, kiedy jest się pogrążonym w smutnych myślach o szarej, trudnej egzystencji. Jeśli Adwent ma być radosnym oczekiwaniem na przyjście Mesjasza, to troski, które każdy przecież ma, trzeba zobaczyć w innym świetle, w perspektywie wiary. Nie można więc patrzeć na realia życiowe pesymistycznie. Rozpoczęty dziś okres liturgiczny jest czasem nadziei. Pan jest ze mną, Pan mnie pociesza, Pan zsyła mi pomoc! Pozytywne myślenie wyzwala w nas więcej chęci do modlitwy, do aktywności. Dlatego też, jeśli chcemy lepiej przygotować się do świąt Bożego Narodzenia, spróbujmy popatrzeć na sprawy codzienne Bożymi oczami!

Jest jeszcze jedno ważne stwierdzenie w dzisiejszej Ewangelii: „Uważajcie na siebie, aby ten dzień nie przyszedł na was znienacka jak potrzask”. Wbrew pozorom wezwanie Jezusa jest jasne i czytelne: każdy z nas w każdej chwili powinien być gotowy na przyjęcie Chrystusa. Chodzi więc o takie postępowanie, aby być dyspozycyjnym wobec woli Bożej. Nie jest to oczywiście proste zadanie. Chrystus oczekuje od nas podporządkowania całkowitego, a więc posłuszeństwa. Dlatego też trzeba dokonać na początku Adwentu swoistego rachunku sumienia, w którym każdy z nas odpowie na pytanie, co przeszkadza mu w tym czuwaniu, w byciu gotowym.

W książce J. Steinbecka Na wschód od Edenu między służącym Li i głównym bohaterem Adamem toczy się dyskusja na temat wolności człowieka. Chińczyk rozważa historię Kaina i Abla, dzieje grzechu. W monologu starego sługi pada hebrajskie słowo timszel, będące swoistą odpowiedzią na pytanie o granicę zła w ludzkim życiu. To jedno słowo zaczerpnięte z Biblii (timszel – „możesz”) daje prawo wyboru. Mówi, że droga jest otwarta. Przenosi odpowiedzialność na człowieka. Bo jeśli możesz, to znaczy również, że „możesz nie”.

Zatem w wezwaniu „czuwajcie” chodzi o umiejętność wyboru. Dobry wybór sprawi, że będziemy bliżej Boga i Jego tajemnicy wcielenia.

ks. Janusz Mastalski- „Ekspres Homiletyczny”

 

 

g3

 

Oczekiwanie

Adwent w liturgii Kościoła jest czasem oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. Cztery kolejne niedziele są obrazem długiego oczekiwania całej ludzkości na Mesjasza. Już na początku historii zbawienia, po grzechu pierwszych rodziców, Bóg zapowiedział, że ześle Odkupiciela, który zdepcze Szatana i pokona zło (por. Rdz 3,15). Adwent jest więc przypomnieniem tego niecierpliwego oczekiwania na Wyzwoliciela.

Adwent dla nas, chrześcijan, jest również czasem oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa, który obiecał, że przyjdzie na końcu czasów, by ustanowić królestwo miłości, sprawiedliwości i pokoju.

Czuwanie Izraela

W oczekiwaniu ludzkości doświadczanej przez grzech i zło szczególne miejsce przypadło narodowi wybranemu, który zachował wiarę w jedynego Boga – Jahwe. Izraelici nieśli w sercach tęsknotę za Mesjaszem. Nie przestali o Nim myśleć w chwilach radości i w czasach trudnych doświadczeń.

Pierwsze czytanie wprowadza nas dziś w atmosferę oczekiwania Izraelitów, którzy zostali dotknięci nieszczęściem niewoli. Zostali pokonani przez Chaldejczyków, którzy na przełomie VII i VI wieku najechali ich państwo i zdobyli Jerozolimę, zabierając wielką liczbę jej mieszkańców do niewoli. Prorok budzi jednak w ich sercach nadzieję na przyjście Mesjasza, który wyprowadzi ich z niewoli. Potomek Dawida, który przyjdzie posłany od Boga, przyniesie sprawiedliwość do Jerozolimy: „W owych dniach Juda dostąpi zbawienia, a Jerozolima będzie mieszkała bezpiecznie. To zaś jest imię, którym ją będą nazywać: «Pan naszą sprawiedliwością»” (Jr 33,16). On zapewni wszystkim mieszkańcom Judy bezpieczeństwo i pokój.

Prorok Jeremiasz zachęca wszystkich do czuwania, to znaczy do wierności Bogu i Jego prawom. Wielu bowiem Izraelitom udzieliło się zniechęcenie. Wobec klęski poniesionej przez izraelskie wojska zaczęli tracić wiarę w Boga, który opiekuje się swoim narodem. Utracili wszelką nadzieję. Zajęli się swoimi sprawami, godząc się z perspektywą utraty wolności. Wydawało im się, że skoro Bóg o nich zapomniał, to oni mogą zająć się swoimi sprawami. Prorok Jeremiasz przypomina jednak, że Bóg nigdy nie przestał kochać swojego ludu i ześle mu pokój oraz sprawiedliwość.

Znaki czasów ostatecznych

Pan Jezus kieruje dziś naszą myśl na Jego powtórne przyjście. Zapowiada również towarzyszące mu znaki: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (Łk 21,25-26). Znaki mają charakter kosmicznego kataklizmu, który stanie się powodem wielkiej niepewności i strachu. Chrystus zachęca jednak do odwagi, gdyż znaki te są jednocześnie zapowiedzią zbliżającego się spotkania ze Zbawicielem: „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21,28).

Pan Jezus wobec tego, co ma nadejść przed Jego powtórnym przyjściem, wzywa do czuwania i modlitwy. Przestrzega przed materializmem: obżarstwem, pijaństwem i troskami doczesnymi, one bowiem zagłuszają w człowieku tęsknotę za Bogiem, koncentrując jego uwagę na tym, co przyziemne.

Postawa czuwania oznacza dystans do dóbr materialnych, by nie zniszczyły w człowieku jego relacji do Boga. Czuwanie jest nie tyle biernym oczekiwaniem i odrzucaniem pokus, ile aktywnym wychodzeniem Chrystusowi naprzeciw przez miłość.

Chrześcijańskie oczekiwanie

Święty Paweł poucza nas, byśmy czuwali, oczekując na ponowne przyjście Pana Je­zu­sa: „A Pan niech pomnoży liczbę waszą i niech spotęguje waszą wzajemną miłość dla wszystkich, jaką i my mamy dla was; aby serca wasze utwierdzone zostały jako nienaganne w świętości wobec Boga, Ojca naszego” (1 Tes 3,12-13).

Cechą szczególną chrześcijańskiego oczekiwania jest wzajemna miłość, którą Chrystus pozostawił uczniom jako nowe przykazanie: „To jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,12-13). Przykazanie miłości wzajemnej jest nowym przykazaniem. Różni się ono od największego przykazania miłości Boga całym sercem, całą duszą i całym umysłem, a bliźniego swego jak siebie samego (por. Mt 22,34-40) tym, że domaga się gotowości do oddania swojego życia za brata. Różni się także od przykazania miłości nieprzyjaciół (por. Mt 5,44) i miłości przebaczania. Nie ogranicza się bowiem jedynie do tolerancji i przymknięcia oczu, gdy ktoś wyrządza nam krzywdę, ale wymaga od nas jeszcze większej życzliwości.

Przykład miłości wzajemnej dał sam Pan Jezus, oddając życie za swoich uczniów, których już nie nazywa sługami, lecz przyjaciółmi. Umierając na krzyżu Pan Jezus odkupił wszystkich ludzi z niewoli grzechu i dał im wolność dzieci Bożych. Długie oczekiwanie ludzkości na Mesjasza spełniło się w Jego ofierze miłości. Dzięki niej Chrystus przyniósł pokój na ziemię, pojednał człowieka z Bogiem i ludzi wzajemnie ze sobą.

Wzajemna miłość chrześcijan wyraża się w gotowości niesienia pomocy, przebaczenia, dzielenia się posiadanym dobrem. Jest ona najlepszą formą oczekiwania na przeżycie świąt Bożego Narodzenia i na powtórne przyjście Pana Jezusa na ziemię.

Święty Paweł zachęca również do utwierdzenia serca w „świętości wobec Boga” (1 Tes 3,13). Świętość, czyli doskonałość, ma swoje źródło w Bogu. Jest wolnością od zła, dobrocią i miłością. Apostoł wyraźnie wskazuje, na czym polega postawa świętości wyrażająca pełne ufności oczekiwanie na przyjście Pana. Jest przede wszystkim wolnością od zmysłowych namiętności i pożądań.

Adwent jest czasem radosnego oczekiwania, ponieważ Mesjasz już przyszedł na ziemię. Za kilka tygodni będziemy przeżywać pamiątkę tajemnicy wcielenia. Adwent upewnia nas, że warto czuwać, przyjmując postawę miłości chrześcijańskiej wyrażającej się we wrażliwości na potrzeby wszystkich ludzi – tych najbliższych w domu, w rodzinie czy w pracy, ale również przypadkowo spotkanych, bezdomnych czy bezrobotnych.

Chrystus przybywa jako obiecany Mesjasz. Niezauważony i milczący daje świadectwo miłości. Uczy, jak dawać miłość. On przyjdzie również na końcu czasów. Warto więc kochać miłością przebaczającą, angażującą cały umysł i serce oraz miłością wzajemną, gotową do poświęcenia.

ks. Jan Machniak – „Ekspres Homiletyczny”

 

 

15

 

A jeśli adwent katolika nie rusza?

Adwent tuż tuż. Przed nami 24 dni, które mają nas do czegoś przygotować lub na coś uwrażliwić. Na co? Po co? Jak i dlaczego? Na te odpowiedzi teoretycznie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. W praktyce, pewnie niektórzy usłyszą te pytania w takiej czy innej formie na niedzielnej homilii i być może zechcą się z nimi zmierzyć. A może nie zechcą. Może je (kolejny rok z rzędu) zignorują. Czy da się kogoś zachęcić do przeżycia tego czasu w sposób świadomy?

Od kilku lat śledząc katosferę, u progu adwentu wyróżniam trzy postawy: maksymalistów, minimalistów i obojętnych. Ci pierwsi to ci, którzy starają się przeżyć adwent bardzo świadomie, maksymalizując rozmaite praktyki. Mają na stołach wieńce, zaliczają roraty, hodują drzewka Jessego, podejmują postanowienia, są na co najmniej jednych rekolekcjach i angażują się w rozmaite dzieła charytatywne. Minimaliści to ci, którzy ostrożnie podchodzą do bogatej oferty katolickich adwentowych propozycji i swoje aktywności dobierają, kierując się mottem: "oby nie przedobrzyć".

Obojętni to cała rzesza tych, którzy zauważą, że adwent się zaczyna (bo w supermarketach przecież pełno kalendarzy "adwentowych") i 24 grudnia odnotują, że się skończył. W teorii adwent dla nas wszystkich jest jednym: radosnym czasem oczekiwania. W praktyce to wypadkowa osobistej decyzji i możliwości życiowych. To one powodują, czy i jak się adwent przeżywa. W tym kontekście najważniejsza wydaje się decyzja, by chcieć świadomie przez ten okres przejść. Maksymaliści i minimaliści - mają ją podjętą. Każdy na swój sposób, mierząc siły na zamiary. Ale co zrobić, by ci obojętni zobaczyli w niej sens?

Realna zmiana serca

Moc bycia światłem dla innych - o  której pisze Magda Urbańska - jest czasami nieoczywista, ale z pewnością to najskuteczniejsza droga do tego, by bliźniego pociągnąć do Pana Boga. Katolików, którzy bardzo świadomie przeżywają adwent, zdecydowanie nie brakuje i można ich bez trudu w swoim otoczeniu zauważyć, pod warunkiem, że dany człowiek ma jakikolwiek realny kontakt z Kościołem i poglądów na życie nie wyrabia wyłącznie na podstawie tego, co mu podsunie algorytm.

Katolickie media, ale i zwykłe instagramy, fejsbuki i tiktoki puchną od duchowych propozycji, jak przejść grudniowy czas, by nie prowadził do "magii świąt", a do realnej zmiany serca. Jeśli tylko ktoś odkryje w sobie wolę, by być bliżej Pana Boga i by rozwijać swoją wiarę, to możliwości wsparcia tych pragnień są wręcz nieograniczone (od zaproszeń do  wspólnot przez rozmaite duchowości czy praktyki, jakie wypracowano w całej historii Kościoła po technologiczne wsparcie w postaci rozmaitych apek przybliżających Pismo Święte czy pomagających się modlić). Wyzwaniem pozostaje przykucie uwagi i przekonanie bliźniego, że warto pójść za chrześcijańską propozycją przeżywania codzienności. Najpierw tego "swojego", siedzącego być może w kościelnej ławce od lat, ale w praktyce obojętnego na to, do czego Kościół zaprasza.

Chrześcijaństwo wymaga wysiłku

Logika ewangelizacji jest przecież taka, że im więcej świadków, tym większe zasięgi dla Dobrej Nowiny. Ale wydaje się, że łatwiej zachwycić chrześcijańskim przekazem tych, którzy nie kontestują z góry wszystkich wartości związanych z wiarą, choć z różnych powodów nie są w stanie dostrzec ich realnej wartości w swoim życiu (co nie oznacza - dla jasności - że nie powinno się wychodzić do tych, którzy wierzących nienawidzą lub totalnie ignorują). Gdy się na to spojrzy z punktu widzenia współcześnie promowanych wzorów, to chrześcijaństwo jest mocno kontrkulturowe, a przez to jego przyjęcie wymaga osobistego wysiłku.

Gdy świat krzyczy: "Kupuj już, natychmiast, baw się i świętuj nieustannie", ono szepcze: "Czekaj, bądź cierpliwy, zwyczajne życie jest dobre, rozsmakuj się w nim". Gdy świat zachęca do nieustannych uciech i heheszków, chrześcijaństwo wskazuje na radość, która nie jest efektem obejrzenia mema, ale głębszego procesu odkrywania nadziei i sensu życia. Gdy świat namawia natarczywie: "Myśl o sobie, musisz zrobić to i osiągnąć tamto", wiara podpowiada: "Skup się na Jezusie, nic nie musisz, tylko gdy tracisz - zyskujesz". To nie jest coś, czym łatwo kogoś porwać. Co nie znaczy, że się nie da.

Życie z sensem

Bo jednak Jezus porywał tłumy. Bo jednak Jego uczniowie właśnie nieustająco kontrkulturowym przesłaniem zachwycają ludzi wszystkich wieków. Bo jednak Pan Bóg taki właśnie miał plan zbawienia świata i człowieka. Wszystko ma swój sens i cel. Nie jesteśmy go w stanie ani odkryć, ani zrozumieć w pełni tu i teraz, ale możemy się starać, by być jak najbliżej źródła. Przy czym droga pod górę i pod prąd zawsze wymaga wysiłku. U progu adwentu najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić, to skupić się na Panu Bogu i nasłuchiwać Jego głosu i wezwań. Jestem przekonana, że tylko wtedy zmiany w nas będą najbardziej wiarygodne, widoczne i pociągające dla innych. W pierwszej kolejności dla tych, którzy są przekonani, że ubiegłoroczny adwent nic nie zmienił w ich życiu i na ten patrzą z mieszaniną rezygnacji i obojętności. Może jeszcze nie w pierwszą, może nawet nie w drugą, ale może w trzecią niedzielę tego czasu, widząc, że my w adwentowej drodze widzimy Sens, sami zechcą podjąć świadomy krok, by zacząć wołać z głębi serca: "Marana tha!".

Agata Rusek – „deon.pl”

 

 

24

 

Niech "Black Friday" nie przesłoni nam rzeczy ważnych

Nie ma w tym nic złego, że lubimy zakupy. - Taki dzień jak Black Friday może nam pomóc w uświadomieniu sobie tego, co tak naprawdę jest dla nas ważne i potrzebne w życiu – mówi psycholog dr Paweł Fortuna z Instytutu Psychologii KUL. Zwraca uwagę, że po „Black Friday” przypada „Buy Nothing Day” czyli „Dzień bez zakupów”. Być może warto również rozmawiać o tym dniu. Psycholog przypomina też, że 29 listopada to nie tylko "Black Friday". Tego dnia przypada również np. 194. rocznica wybuchu Powstania Listopadowego.

Odbiorcy mediów ze sporym wyprzedzeniem codziennie oglądają i słuchają setki reklam z kuszącymi ofertami zakupów podczas „Black Friday”, przypadającego 29 listopada. Zdaniem eksperta, dr Pawła Fortuny nie ma nic złego w tym, że świat komercji i biznes chce zarabiać pieniądze, a konsumenci chcą  je wydawać. – Wszyscy mogą być zadowoleni, ważne jednak byśmy nie stali się nieświadomymi pracownikami działu marketingu, bezmyślnie przekazującymi przekazy reklamowe – przestrzega psycholog.

Jego zdaniem, konsumenci w większości rozumieją już mechanizmy stosowane przez marketingowców, aby zachęcić nas do zakupów. – Nie ma w nich niczego „tajemnego”, umiemy odróżnić informację o produktach od propagandy. A chętnie korzystamy z różnego typu okazji, bo lubimy kupować. I jeżeli człowiek wie, co mu jest w życiu potrzebne, a czego nie potrzebuje to żadne sztuczki nie dadzą sobie z nim rady – uważa ekspert. – Zakupy mogą pełnić rolę katharsis, pozwalają się wyszaleć i poprawić nastrój. Jeśli nie są to zachowania kompulsywne to dlaczego mielibyśmy sobie odmawiać tego typu przyjemności? Chodzi tylko i wyłącznie o proporcje i o to, czemu to służy – dodaje psycholog.

Zostaw portfel w domu

A jeśli chcemy oprzeć się promocjom i nie dać porwać marketingowcom? – Proszę wybrać się w „Black Friday” do sklepu bez portfela czy karty kredytowej. Jeżeli będziecie państwo chcieli po coś wrócić, to znaczy, że to jest to wam naprawdę potrzebne. To jest bardzo dobry test – wskazuje psycholog. Jak dodaje, nie ma nic złego w tym, że kupujemy upatrzone od dawna przedmioty w atrakcyjnej cenie. - Takie podejście jest bardziej zdrowe niż konfrontowanie się ze światem komercji. Tu pojawia się pytanie: po co zarabiamy pieniądze, jeśli nie chcemy ich wydawać? I czego tak naprawdę chcemy? Na to nie odpowiedzą nam reklamy prezentujące obraz szczęśliwego życia, w który jest wkomponowany produkt do sprzedaży - dodaje.

Dr Fortuna mówi, że każdy powinien przemyśleć z jakim obrazem w głowie jest konfrontowany ten reklamowy świat. – Jaką reklamę swojego życia mamy w głowie? Takie momenty, jak „Black Friday”, są dobre do tego, żeby się zastanowić nad tym co jest dla nas ważne – mówi dr Fortuna. – Każdy chyba spotkał się z ludźmi, którym kupujemy prezenty i usłyszał, że im niczego nie potrzeba. Może powiedzieli prawdę, bo rozpoznali, że mają już to, co jest rzeczywiście potrzebne.

Kiedy mamy problem?

- Po „Black Friday” jest „Buy Nothing Day”, czyli „Dzień bez zakupów”. – Dlaczego nie rozmawiamy o tym dniu? Jak go celebrować? Apeluję, aby nabrać dystansu do „Black Friday”, bo sztuczne nadmuchiwanie znaczenia tego dnia jest pierwszą pułapką komercji, w którą możemy dać się złapać – mówi ekspert.

Jak dodaje, osoby cierpiące na zakupoholizm czy kupujący kompulsywnie powinny szukać pomocy u specjalistów. Problem łatwo zauważyć, gdy nasze życie jest podporządkowane kupowaniu, które staje się główną czynnością powodującą obniżenie napięcia – mówi ekspert. Sygnały alarmowe to ukrywanie przed bliskimi, że coś kupujemy, zaczynamy zmyślać, że są to prezenty od znajomych. - I bardzo ważny symptom, jeżeli kupimy jakiś produkt, przyjdziemy do domu i zobaczymy, że już mamy ten produkt i nawet go nie rozpakowaliśmy, nie ucięliśmy metki, to jest alarmowa sytuacja – przestrzega dr Paweł Fortuna.

Jak mówi, 29 listopada to nie tylko „Black Friday”. Tego dnia obchodzimy też rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego. Tego dnia urodził się również Christian Doppler znany z badań nad akustyką. Dzięki jego badaniom wiemy więcej na temat rozszerzania się wszechświata. – Niech nam żaden „Black Friday” nie przesłoni takich rocznic. Jeżeli okaże się, że właśnie ten efekt został uzyskany, no to wszyscy przegrywamy kulturowo – mówi dr Fortuna.

KAI – „wiara.pl”

 

 

18

 

Być światłem w świecie pełnym ciemności

    Jakiś czas temu brałam udział w wydarzeniu organizowanym przez Fundację Ludzi Pełnych Życia. Jak to mam w zwyczaju, rzuciłam jednym okiem na stoisko z ich kubkami, torbami, książkami… Mimo że nie planowałam wielkich zakupów, jedna rzecz bardzo mocno przyciągnęła moją uwagę. Torba, albo raczej napis, który jest na niej nadrukowany: „Bądź światłem w świecie pełnym ciemności!”. Pomyślałam: tak! To jest przesłanie, które mocno biorę nie tylko do własnego serca, ale też takie, którym chcę dzielić się z innymi. Kupiłam tę torbę i kolejny dzień chodzę z nią po mieście, często wywołując uśmiech mijanych ludzi.

Potrzebujemy światła. Potrzebujemy innych ludzi i takich relacji, które wyprowadzają nas ze smutku, mroku, beznadziei. Myślę o świetle, jako o zadaniu też dla samej siebie. Bardzo mocno wybrzmiewa to we mnie kilka dni przed adwentem, gdzie symbolika światła jest bardzo mocna.

Lubię chodzić z dziećmi na roraty. Mieszkamy kilka minut spacerem od parafialnego kościoła, zapalamy nasze lampiony, idąc do niego przez miejski park. Wymowne jest dla mnie to, jak dzieci idą w procesji ze światłem, do stóp ołtarza. Niosą światło. Mamy też w adwencie wieniec i cztery świecie, każda z nich symbolizuje coś innego. Pierwsza to Świeca Nadziei, druga Świeca Pokoju, trzecia Świeca Radości, a czwarta to Świeca Miłości. Nadzieja, pokój, radość, miłość. Rzeczy z pozoru tak proste, ale bez nich życie traci smak. W czasie rorat zapala się też specjalną świecę, roratkę, która symbolizuję Matkę Bożą, która w czasie adwentu oczekuje na przyjście na świat swojego Syna - prawdziwej światłości świata. Wiele symboli, wszystkie związane ze światłem, świecą.

Czy łatwo jest być dziś światłem w świecie pełnym ciemności? To zależy… Usłyszałam ostatnio bardzo mądre zdanie, że stawanie się radosnym i prawdziwym świadkiem Boga (więc i owego światła) to proces. Nie da się tego osiągnąć od tak, nie mając bliskiej relacji z Jezusem. Nie można tego w sobie tak po prostu siłą wyćwiczyć, to płynie z napełnionego wnętrza. Z pustego, zagubionego i poranionego serca wielka jasność nie wybije. Takie serce potrzebuje, by się tą światłością napełnić…

Myślę o tym, że w niedzielę zacznie się nowy rok liturgiczny. Kolejny rok, który może stać się dla nas szansą na wielu płaszczyznach. Również na tej, byśmy poszukali wokół siebie ludzi, którzy emanują Jego miłością i karmili się, napełniali ich światłem, mądrością, pokojem serca. Znamy zapewne powiedzenie, że z kim przystajesz, takim się stajesz… Wierzę głęboko w to, że wielu z nas nosi w sobie to pragnienie, by nie tylko brać, ale i dawać. By być wsparciem i światłem dla innych. Wciąż jednak czujemy się mało godni, za bardzo grzeszni, za mało napełnieni Bogiem, niewystarczający. Zapominamy, że to proces, do którego jesteśmy zaproszeni i że jak to z procesem bywa – on trwa – nie dzieje się na pstryknięcie palców.

Świat pełen ciemności potrzebuje ludzi, którzy potrafią stawiać twardy opór złemu. Czasem bardzo wprost, głośno nazywając zło złem. Czasem ludzie światła to ci, którzy modlą się i poszczą za innych, nawet gdy ci nie mają o tym pojęcia. Innym razem będą to osoby, które po prostu są życzliwe, uśmiechają się do innych i traktują z szacunkiem kasjerkę w sklepie i panią salową w szpitalu. Nie trzeba wiele by zacząć. Trzeba mieć jednak w sobie otwartość na Jego łaskę i pragnienie bycia dla innych.

Skąd brać na to siły? Adwent to dobry czas na pogłębioną spowiedź. Może warto do swojego rachunku sumienia dorzucić pytania o to, czy jestem wsparciem dla innych, czy towarzyszę im w przechodzeniu przez życiowe ciemności? Czy chcę w relacjach dawać siebie, ale i po drugie – czy jestem otwarty na to, by czerpać siłę od drugiego człowieka? Wszak przykazanie miłości mówi wprost, by kochać drugiego, jak siebie samego… Roraty to szansa na częstszą niż niedzielna Komunię świętą, z dziękczynieniem za tych wszystkich uśmiechniętych ludzi, dających życie. Być może też spotkanie z kimś, kogo dawno nie widzieliśmy, a to taka osoba, przy której wystarczy usiąść i chwilę posiedzieć, nawet bez słów, by nasze serce przestało pędzić. Warto. Potrzebujemy światła w świecie pełnym ciemności. Bądźmy nim, czerpiąc siły od Boga i drugiego człowieka. To naprawdę może zmienić nasz świat.

Magdalena Urbańska – „deon.pl”

 

 

25

 

Czy katolik może obchodzić Andrzejki?

Co na ten temat myśli Kościół?

Wróżby są traktowane raczej jako zabawa. Dla katolików jednak, zabawa ta może rodzić pytania dotyczące zgodności z nauką Kościoła.

Historia i Znaczenie Andrzejek

Andrzejki, obchodzone 29 listopada w wigilię św. Andrzeja, to wieczór wróżb, który ma swoje korzenie w tradycji ludowej. Dawniej panny próbowały przewidzieć, kiedy wyjdą za mąż. Dziś wróżby są traktowane raczej jako zabawa. Dla katolików jednak, zabawa ta może rodzić pytania dotyczące zgodności z nauką Kościoła.

Kościół o wróżbach: dlaczego są zakazane?

Wróżby, choć wydają się niewinne, są sprzeczne z chrześcijańskim nauczaniem. Zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego (KKK 2116), wróżbiarstwo i inne praktyki przepowiadania przyszłości, takie jak astrologia, horoskopy, wróżenie z kart czy interpretacje snów, naruszają pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Kościół naucza, że wszelkie próby odkrywania przyszłości poza Bożym zamysłem są duchowo szkodliwe. Katolicy powinni pokładać ufność w Bogu, zamiast sięgać po praktyki okultystyczne.

Wróżby jako zabawa – czy to również grzech?

Często pada pytanie, czy wróżby andrzejkowe traktowane jedynie jako zabawa są dopuszczalne. Kościół podkreśla, że każda forma wróżbiarstwa, nawet w kontekście zabawy, jest niewskazana. Nawet jeśli nie traktujemy wróżb poważnie, to jednak korzystanie z nich może osłabiać naszą wiarę i otwierać drzwi do niebezpiecznych wpływów duchowych. Warto pamiętać, że wróżbiarstwo to nie tylko zabawa, ale także element praktyk magicznych, co Kościół jednoznacznie potępia.

Dopuszczalne formy zabawy andrzejkowej

Katolicy mogą obchodzić andrzejki, ale bez elementów wróżbiarskich. Spotkania towarzyskie, gry i zabawy, które nie odnoszą się do przepowiadania przyszłości, są w pełni akceptowane. Ważne, aby te wydarzenia miały charakter integracyjny i były zgodne z chrześcijańskimi wartościami. Przykładem może być organizacja wieczorów gier planszowych, wspólne oglądanie filmów czy przygotowanie kolacji dla przyjaciół.

Alternatywne formy świętowania Andrzejek

Kościół zachęca do szukania alternatywnych form świętowania andrzejek. Zamiast wróżb, można zorganizować wieczory modlitewne, podczas których uczestnicy modlą się o rozeznanie Bożej woli. Innym pomysłem mogą być wieczory tematyczne, poświęcone np. refleksji nad życiem św. Andrzeja czy innymi świętymi. Tego typu spotkania mogą być nie tylko wartościowe duchowo, ale również okazją do głębszego poznania życia świętych oraz refleksji nad własnym powołaniem.

Jak pogodzić andrzejkowe tradycję z wiarą?

Katolicy, którzy chcą zachować tradycję andrzejek, ale jednocześnie przestrzegać nauki Kościoła, powinni zrezygnować z wróżb na rzecz innych form zabawy. Warto zastanowić się, co w danej tradycji jest wartościowe, a co może być duchowo szkodliwe. Zorganizowanie wieczoru pełnego radości i wspólnoty, bez elementów zabobonnych, może być wspaniałym sposobem na uczczenie tego dnia, jednocześnie pozostając wiernym chrześcijańskim zasadom.

Andrzejki mogą być obchodzone w sposób zgodny z nauką Kościoła, pod warunkiem rezygnacji z wszelkich form wróżbiarstwa. Katolicy powinni unikać działań, które mogą być duchowo niebezpieczne, takich jak wróżby czy inne praktyki okultystyczne. Zamiast tego warto postawić na wartościowe formy spotkań i zabaw, które zbliżają nas do innych ludzi, ale przede wszystkim do Boga.

Red. „deon.pl”

 

 

26

 

„Zaczął krzyczeć, że widzi szatanów i piekło otwarte”.

Wstrząsająca historia ze szpitala szarytek

W 1714 r. siostry ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, popularnie nazywane szarytkami, założyły we Lwowie klasztor i szpital imienia Świętego Wincentego à Paulo. Służyły tu chorym aż do końca 1945 r., gdy po zakończeniu wojny i ustaleniach w Jałcie zostały zmuszone do opuszczenia budynków i wyjazdu do Polski. To w tym szpitalu rozegrały się sceny, które wstrząsnęły personelem i pacjentami. Jeden z chorych na własne oczy ujrzał piekło…

Była jesień 1945 r., kilka miesięcy po zakończeniu wojny. W szpitalu umierał 26-letni Franek N., zbrodniarz i przestępca. Do 1939 r. pracował jako woźnica w Zakładzie Nieuleczalnie Chorych, ale w chwili wybuchu wojny porzucił pracę i przyłączył się do bandy złodziei. O tym, że młody woźnica został przestępcą, wiedziała przełożona Zakładu, siostra Zmysłowska, szarytka.

Przez sześć lat codziennie odmawiała różaniec w intencji nawrócenia mężczyzny. Wśród zakonnic opiekujących się chorymi była s. Anna Grzybowska, która po wydaleniu szarytek do Polski opowiedziała wstrząsające wydarzenia z lwowskiego szpitala. Spisała je zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek, s. M. Dorota Trybuła.

Franek trafia do szpitala

Do szpitala na klinikę chirurgiczną przywieziono go w 1945 r. w bardzo ciężkim stanie. Miał gruźlicę płuc i ropne zapalenie opłucnej na tle gruźliczym. Leżał w klinice trzy miesiące. W tym okresie trzy razy zgłaszał się do spowiedzi i Komunii św.

"Stan zdrowia Franka w trzecim miesiącu pogarszał się z dnia na dzień. 31 października 1945 r. o godz. 15.00, w czasie gdyśmy ścieliły łóżko i poprawiały pozycję chorego, nastąpił silny krwotok płucny. Zalane zostały krwią łóżko i podłoga, a również ja z drugą siostrą, i to od twarzy aż do stóp" – zeznała s. Anna.

Franek widzi piekło…

Mimo to Franek nie zakończył życia, ale zaczął krzyczeć, że widzi szatanów i piekło otwarte, do którego usiłują go wciągnąć przy pomocy różnych narzędzi. Równocześnie duszę jego paliły popełnione zbrodnie. Wyznawał je teraz głośno, wołając rozpaczliwie: „Księdza!!!" i zasłaniając się siostrami (które trzymał oburącz) przed atakiem złych duchów.

Przykurczył nogi pod siebie i szamotał się w okropnym przerażeniu. Zachęta do ufności w miłosierdzie Boże i poddawane akty żalu doskonałego nie uspokajały umierającego. Sytuacja stawała się rozpaczliwa. O tej porze znaleźć księdza na terenie szpitala równało się z cudem, a ksiądz kapelan mieszkał na plebanii parafii św. Antoniego, kilometr od kliniki.

"Proszę Franka, żeby mnie puścił, to pójdę szukać księdza, a on na to: Nie puszczę, bo mnie szatani porwą. Podaję Frankowi różaniec i mówię: Trzymaj, on cię też zasłoni od szatanów, a mnie puść. Wyszłam zrozpaczona na korytarz, i – o cudo! – korytarzem idzie ksiądz karmelita z obiadem do chorego brata zakonnego. Proszę go, aby zostawił torbę na korytarzu, a sam przyszedł na salę, aby udzielić rozgrzeszenia umierającemu, równocześnie podaję mu stułę i oleje święte" – czytamy w świadectwie.

Franek widzi Maryję…

Gdy kapłan stanął na sali, piekło w tej chwili zniknęło wraz z szatanami. Franek wyciągnął przykurczone nogi i zaczął od początku litanię okropnych zbrodni, nie zapominając i o świętokradztwach, co już wszyscy obecni na sali słyszeli drugi raz.

Kapłan mówi do penitenta: Ciszej, ciszej…, ale Franek stanowczym głosem mówi: Żadne cicho, na sądzie Bożym cały świat będzie wiedział, jakie zbrodnie popełniłem! – i dalej wyrzucał z siebie to, co stanowiło jego największą mękę. Gdy skończył i otrzymał rozgrzeszenie, uspokoił się zupełnie, wyciągnął ręce jakby do kogoś na przywitanie i ostatkiem sił krzyknął: Dzięki Ci, Maryjo, Tyś mnie uratowała!, a złożywszy ręce na piersiach, skonał. Namaszczenie otrzymał już jako zmarły.

Chorzy chcą księdza

"Zrobiłyśmy z drugą siostrą porządek ze zwłokami, z łóżkiem i podłogą, żeby nikt więcej nie zakażał się. Umyłyśmy się same, przebrały chałaty i poszły do dalszych obowiązków. S. Cecylia na salę nr 10, a ja, z powrotem, na salę nr 5, gdzie oprócz Franka leżało jeszcze ośmiu ciężko chorych mężczyzn. Jakież było moje zdziwienie, gdy żaden z chorych nie leżał w łóżku, ale wszyscy pod łóżkami, z głowami nakrytymi poduszkami i materacami. Nawet chory na wyciągu, z kolanem rozbitym kulą dum-dum i ciężką raną na udzie, leżał pod łóżkiem, uwolniony ze stalowych drutów i obciążenia nogi. Kiedy zobaczyłam jego twarz, był zmieniony nie do poznania: włosy białe, a oczy uciekające pod powieki… Kurczowo trzymał materac na głowie i przeraźliwym głosem żądał księdza, i to natychmiast. O księdza wołali też wszyscy inni" – czytamy w świadectwie.

Sześć godzin spowiedzi

"W tej chwili posłałam sanitariuszkę, aby na bramie głównego budynku zaznaczyła na tablicy konieczną obecność księdza na oddziale, a sama przy pomocy sanitariuszek i sanitariusza ze sali operacyjnej wyciągałam chorych i układałam na łóżkach. Wszyscy byli przerażeni i czekali na księdza, jak tonący na deskę ratunku. Przyszedł ks. Woroniecki, kapelan, 15 minut po siedemnastej. Ja trzymałam dyżur na korytarzu, żeby nikt nie przeszkadzał ani z kolacją, ani z wizytą lekarską. O godz. 23.15 wyszedł ksiądz kapelan na korytarz, blady i oblany potem. Zapytał, co było na tej sali, i jak długi upadł zemdlony na ziemię. Zobaczyły to dwie Rosjanki, nocne dyżurne, i przybiegły pomóc mi go ratować. Położyłyśmy go na wózku, żeby nabrał sił. Na plebanię odprowadzili księdza dwaj portierzy" – relacjonuje.

Noc wdzięczności

"Na sali nr 5 jeden szloch. O kolacji chorzy słyszeć nie chcieli. Prosili, żeby pomóc im odprawić pokutę i razem z nimi dziękować, że oni jeszcze żyją, że się mogli spowiadać, że ich szatani nie porwali do piekła, które widzieli na sali. Całą noc spędziłam z nimi na modlitwie i na przygotowaniu do Komunii Świętej.

Rano, gdy zobaczyli księdza z Panem Jezusem, płakali głośno jak dzieci. Jak miłe musiały być te łzy Zbawicielowi, którego łaska odniosła tak wielkie zwycięstwo. Śniadania nie chcieli jeść, ale płacząc dziękowali za przeżyty wczorajszy dzień. Zrobiłam, co było konieczne na tej sali i wybiegłam, żeby przygotować cały oddział do wizyty lekarskiej na godzinę ósmą rano".

Wielka zmiana

"Wizyta zaczęła się od sali nr 1. Przyszli profesor Karawanów, Rosjanin, i kilkunastu lekarzy narodowości polskiej, rosyjskiej i ukraińskiej. Słuchają, co mówi profesor, i serdecznie odnoszą się do chorych i do mnie. Kiedy wizyta lekarska objęła salę nr 5, profesor zmarszczył brwi, oczami obszedł całą salę, a za nim zrobili to samo inni lekarze. Po chwili przyglądania się chorym w milczeniu, mówi do mnie gniewnym głosem: Siostro Anno! Tyle razy prosiłem, żebyście wszystkie zmiany, jakie robicie na oddziale, zgłaszali mi przed wizytą. Ja na to: Nie rozumiem, panie profesorze, o co chodzi? – Jak to? – mówi profesor – Całą salę zmienić i nic nikomu nie zgłosić?.

Odpowiadam: Panie profesorze, ani jeden chory nie jest inny niż ci, co byli wczoraj i dawniej, wszyscy ci sami. Profesor: Nie poznaję ani jednego chorego!. Adjunkt dr Liebhart mówi mi do ucha po polsku: Siostro Anno, nie rób wariata z profesora, przecież ani jeden chory nie jest ten sam. Skądże siostra wzięła ośmiu chorych bez wiedzy lekarzy?. Kartami temperatury i diagnozami, a także żelazami ze zdjętego wyciągu przekonałam wszystkich o prawdzie moich słów".

Osiwieli na widok piekła…

"Profesor zapytał, co było powodem, że wszyscy są tak zmienieni i mają białe głowy. Powiedziałam, że w związku ze śmiercią Franka odbywała się na sali jakaś piekielna scena, która wszystkich przeraziła, ale i nawróciła, dlatego pewnie są tacy inni. Bez słowa obeszli całą salę, a na korytarzu zmusili mnie prośbami do opowiedzenia tego, co było. W dużym skrócie opowiedziałam co się działo, i że ksiądz się znalazł w nieoczekiwanej porze, i że po wyznaniu grzechów i rozgrzeszeniu Franek zaraz umarł. Na to profesor Karawanow: Ot, to jeden z wielu dowodów, że jest Bóg i że człowiek posiada duszę nieśmiertelną.

Po wizycie i operacjach zgłosili się do mnie trzej lekarze – dwóch Polaków i jeden Ukrainiec – z prośbą o książeczki do nabożeństwa i o zastępstwo na dzień następny w rannych czynnościach, bo mogą się spóźnić, ponieważ pójdą do spowiedzi i Komunii Świętej, do której nie przystępowali od czasu złożenia matury. Na drugi dzień, gdy przyszli do pracy, byli przejęci i odmienieni, podobnie jak chorzy. Różańce i Cudowne Medaliki przyjęli z radością".

Umrzeć już!

"Po południu tego dnia miałam chwilkę czasu na rozmowę z chorymi na temat wczorajszego przeżycia. Wszyscy się przyznawali, że mieli powody znalezienia się w piekle, i że tylko cudem nie zostali tam porwani. Przyznali się, że całe lata nie spowiadali się, jeden nawet 40 lat" – mówiła zakonnica.

Jak opisywała, najstarszy pacjent, bez nogi (urwana przez granat), płakał z radości, że wczoraj nie wpadł do piekła, bo bardzo na nie zasłużył. Po Komunii Świętej, bez przerwy modlił się o śmierć, żeby już nigdy więcej Pana Boga nie obrazić, ale mieć Go w sercu jak dzisiaj. Modlitwa dziadka była widocznie miła Panu Bogu i została wysłuchana, bo wieczorem tego dnia zasnął na wieki bez żadnej agonii. Inni chorzy na widok zmarłego dziadka z płaczem wołali, że i oni chcą dzisiaj umrzeć. Dopiero przypomnienie im o obowiązku pokuty i naprawy złego życia uspokoiło salę.

Piekło to nie żarty

"Pytałam chorych, jak wyglądał szatan – zeznawała s. Anna – ale zakryli twarze rękami, a jeden z nich, inżynier, mówił, że to niemożliwe do opisania. Inteligencją przewyższa szatan wszystkich uczonych na świecie, a wygląd jego jest tak straszny, że lepiej ponosić wszystkie tortury na ziemi, niż wpaść w jego moc. To, jak ludzie szatana malują, to są żarty".

Może warto zaznaczyć, że spowiedzi Franka wysłuchał karmelita, wyświęcony w owym miesiącu na kapłana. Przyjechał do Lwowa po studiach. Do szpitala z obiadem był wysłany o godz. 12.00, ale nie mógł od razu trafić. Przyszedł dopiero wtedy, kiedy Franek wołał „księdza”, tzn. ok. godz. 15.00. "Widocznie Matka Najświętsza tak pokierowała jego krokami" – mówiła z przekonaniem s. Anna.

Agnieszka Bugała – „aleteia.pl”

 

 

3e

 

Greckie litery na ikonach. Wiesz, co znaczą?

We wschodniej tradycji litery na ikonach są integralnym elementem teologicznej narracji tych wizerunków. Na greckich i rosyjskich ikonach często można zobaczyć litery lub skróty, zapisane w języku greckim lub staro-cerkiewno-słowiańskim, które pełnią funkcję duchowych drogowskazów, odkrywając kolejne warstwy znaczeń – dla tych, którzy rozumieją ich kontekst.

Jeśli nie jesteście tak dobrze obeznani z tymi językami lub konwencjami, oto przegląd liter i skrótów najczęściej spotykanych na ikonach oraz sposób ich interpretacji.

Jezus

Jednym z najbardziej znaczących napisów, jakie można zobaczyć na ikonach Chrystusa, jest IC XC (ΙϹ ΧϹ), co oznacza Ἰησοῦς Χριστός – Jezus Chrystus. Są to skróty powszechne w starożytnych tekstach greckich i cerkiewnosłowiańskich, często umieszczane po obu stronach głowy Chrystusa.

 

3a

 

Oprócz IC XC często pojawia się napis Ὁ ὬΝ (HO ON), oznaczający „Ten, który jest”, nawiązujący do Bożego objawienia w Księdze Wyjścia jako „JESTEM”. To wyrażenie, często umieszczone w nimbie lub nad głową Chrystusa, podkreśla boską naturę Jezusa jako wiecznego i samoistnie istniejącego – zgodnie z wyznaniem wiary: „zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu”.

Maryja

Ikony przedstawiające Maryję Pannę często zawierają dwa napisy: ΜΡ ΘΥ (Μήτηρ Θεοῦ), grecki skrót oznaczający „Matkę Boga”. Ten skrót, zapisany w języku greckim lub staro-cerkiewno-słowiańskim, wyjaśnia rolę Maryi w historii zbawienia jako Theotokos, czyli „Bogurodzicy”.

Czasami na ikonach Maryi pojawiają się również słowa Παναγία (Panagia), co oznacza „Przenajświętsza”. Po on wyjątkową czystość i rolę Matki Bożej w chrześcijańskiej teologii.

 

3d

 

Na ikonach przedstawiających świętych, aniołów lub postacie biblijne ich imiona są często skracane lub zapisane w pełnej formie jako wyraz czci i identyfikacji. Na przykład św. Jerzy może być oznaczony jako ΟἉΓΙΟC ΓΕΩΡΓΙΟC (Hagios Georgios) lub skrótem ΓΓ, przy czym „Hagios” oznacza „Święty”. Takie oznaczenia pozwalają widzowi natychmiast rozpoznać postaci i ich duchowe dziedzictwo – nawet ponad barierami językowymi.

Podpisy obejmują również sceny narracyjne. Na przykład na ikonie Zmartwychwstania często pojawiają się greckie litery Ἡ ἈΝΑΣΤΑΣΙΣ (He Anastasis), oznaczające „Zmartwychwstanie”, co zwraca uwagę na wydarzenie przedstawione na ikonie, a nie tylko przedstawione osoby.

Podobnie na ikonach Narodzenia Pańskiego lub Chrztu Pańskiego napisy identyfikują dane wydarzenie, kierując uwagę widza na święte misterium (a nie tylko same postacie).

 

3c

 

    Katechizm Kościoła Katolickiego

  1162: Kontemplacja świętych obrazów, połączona z medytacją słowa Bożego i śpiewem hymnów liturgicznych, należy do harmonii znaków celebracji, aby celebrowane misterium wycisnęło się w pamięci serca, a następnie znalazło swój wyraz w nowym życiu wiernych.

Litery na ikonach to skróty, które zakotwiczają odbiorcę w historii Zbawienia. Ikony mają nie tylko przedstawiać, ale i głosić misterium Wcielenia i Zmartwychwstania oraz życie świętych. A te pozornie proste litery zawierają kluczowe elementy pomagające w rozszyfrowaniu tych prawd teologicznych.

Poznając je, wierni są zaproszeni do głębszej kontemplacji i doświadczenia ikon nie jako statycznych obrazów, lecz jako głoszenia Ewangelii.

 

 

27

 

Dlaczego ludzie wierzą w horoskopy?

O Efekcie Forera

Choć horoskopy to kwintesencja zabobonu, to psychologowie odkryli pewną cechę naszej psychiki, przez którą masa ludzi ma skłonności, by w nie wierzyć.

„Barany czeka dobry dzień. Po ważnych spotkaniach musicie poświęcić trochę czasu sobie. Warto zaplanować sobie kolejny tydzień. Wasze spostrzeżenia będą bardzo trafne, a wieczorem intuicja ostrzeże was przed nieżyczliwą osobą. Przychylny wam znak zodiaku to Koziorożec”.

To tylko jeden z setek horoskopów jakie znajdziemy po wpisaniu „horoskop” w wyszukiwarkę. „Stworzony przez rzetelnego astrologa” nie jest oczywiście prawdziwy, ale nie jest też... fałszywy. Nie da się bowiem orzec o prawdzie i fałszu czegoś, co nie zawiera de facto żadnej treści.

Jeżeli wczytamy się w cytowany tekst, szybko zauważymy, że składa się on wyłącznie z totalnych ogólników. Podobnie jak masa innych wróżb i horoskopów ostrzegających przed „niespodziewanym wydarzeniem”, „trudną relacją” albo „nadejściem kłopotów” może się odnosić do wszystkiego i do niczego zarazem. Czemu więc niektórzy ludzie usilnie dopatrują się w tego typu tekstach odniesień do swojego życia?

W 1948 roku psycholog Bertram Forer przeprowadził eksperyment na swoich studentach. Dał im do wypełnienia test, na podstawie którego każdy miał dostać zindywidualizowaną charakterystykę swojej osobowości. Następnie student miał ocenić, czy zgadza się z przedstawioną charakterystyką.

W rzeczywistości Barnum każdemu studentowi dał taką samą charakterystykę, niezależnie od wyników testu. Składała się ona z ogólnikowych zdań typu „masz skłonności do bycia krytycznym wobec siebie”, „bezpieczeństwo jest dla ciebie ważne”, „jesteś dumny ze swojego samodzielnego myślenia i nie przyjmujesz opinii innych bez satysfakcjonującego dowodu” itp. Studenci mieli ocenić charakterystykę w skali od 0 (bardzo nietrafiona) do 5 (bardzo trafna). Jaki wyszedł średni wynik ocen? 4,30! Przeprowadzone później badania wykazały, że efekt Forera (zwany też efektem Barnuma albo efektem horoskopowym) jest zjawiskiem powszechnym.

Efekt Forera jest przejawem szerszej skłonności naszych mózgów do poszukiwania informacji, które potwierdzą nasze poglądy. Nie dotyczy to tylko zdań pisanych w formie ogólników, pod które można podciągnąć cokolwiek. Można posłużyć się jak najbardziej precyzyjnymi informacjami, nawet badaniami naukowymi, jeżeli podejdzie się do nich bardzo selektywnie.

Przykładowo, pseudonauka zwana piramidologią doszukuje się ukrytych proporcji w egipskich piramidach. Sęk w tym, że w takiej piramidzie można poddać zmierzeniu dosłownie wszystko i prędzej czy później znajdzie się perfekcyjną relację masy połowy jakiegoś kamienia do szerokości geograficznej, na której leżą Siedlce. Pomiar jak najbardziej precyzyjny, ale selektywność informacji sprawia, że jest to tylko i wyłącznie dobitny przykład efektu potwierdzenia.

Jak nie ulec efektowi horoskopowemu?

Zawsze warto zadać sobie pytanie „co to konkretnie oznacza?” i „czy może oznaczać coś innego?”. Pod „przeżyjesz wielką stratę” można podciągnąć zarówno spadki na giełdzie, śmierć kogoś bliskiego albo... zerwanie z chłopakiem przez piętnastolatkę. Tak, niejedna nastolatka określiłaby to „wielką stratą”...

Przydatne jest kierowanie się stosowanym w nauce kryterium falsyfikacji: czyli określenie warunków, w którym dane zdanie zostałoby jasno i wyraźnie uznane za fałszywe. Jeżeli takich warunków nie sposób określić, to trzeba takie zdanie uznać za banalny ogólnik.

A nade wszystko warto pamiętać, że najpóźniej z chwilą odkrycia przez Isaaca Newtona prawa powszechnego ciążenia astrologia stała się pseudonauką i naprawdę nie warto zaprzątać nią sobie głowy.

Rafał Urbanowicz – „aleteia.pl”

 

 

6

 

6 grudnia – św. Mikołaja

Co wiemy o św. Mikołaju?

 

 g17

 

Czego uczy nas św. Mikołaj?

Święty Mikołaj zaspokaja naszą potrzebę przeżycia cudowności, bawi nas, uczy hojności, bezinteresownego dzielenia się z innymi i cierpliwości w oczekiwaniu na nagrodę. Dlatego Święty Mikołaj żyje i będzie żył wiecznie.

Co to znaczy Mikołaja?

Imię Mikołaj, czyli po grecku Nikolaos, zawiera rdzenie „Nike” (zwycięstwo) i „laos” (lud). Razem mogło to imię znaczyć: „prowadź lud do zwycięstwa” czy też „zwycięski wśród ludu”. Było to więc imię przeznaczone dla władców i wodzów, i wzywało do sukcesu, potęgi i zwycięstwa.

g10

Życie św. Mikołaja, cudotwórcy

Mikołaj, jak wiadomo, urodził się na przełomie IV wieku w Patarze, niedaleko Myry, w rzymskiej prowincji Licji, w Azji Mniejszej. To właśnie w Myrze zyskał sławę za swoją dobroczynność i świętość jako arcybiskup Greckiego Kościoła Prawosławnego .

Mikołajki, czyli dzień św. Mikołaja to zwyczaj, który świętujemy 6 grudnia i w czasie którego nocą z 5 na 6 grudnia Święty Mikołaj odwiedza grzeczne dzieci. Zwyczajowo tego dnia maluchy otrzymują od Mikołaja prezenty – najczęściej jakieś drobiazgi.

8

Św. Mikołaj zmarł, jak podaje tradycja, 6 grudnia 343 roku. Gdy jego ciało zostało złożone w marmurowym grobowcu, wytrysnęły spod niego dwa cudowne źródła – z jednego płynęła oliwa, z drugiego zaś najczystsza woda.

Ze względu na liczne cuda przypisywane jego wstawiennictwu , znany jest również jako Mikołaj Cudotwórca. Święty Mikołaj jest patronem żeglarzy, kupców, łuczników, skruszonych złodziei, dzieci, piwowarów, lombardów, producentów zabawek, osób niezamężnych i studentów w różnych miastach i krajach Europy.

g18

Historie o tym , jak uciszał burze, ratował życie prostytutkom, a nawet przywracał życie niemowlętom, krążyły przez wieki. Niewiele o świętym Mikołaju zostało faktycznie zapisane przez jego współczesnych.

Legenda głosi, że święty Mikołaj wędrował nocą po mieście i zostawiał biednym drobne prezenty.

9

Choć dziś Świętego Mikołaja znają chłopcy i dziewczęta na całym świecie, magiczna postać rozdająca zabawki zaczęła się jako prawdziwy chrześcijański biskup w starożytnym Cesarstwie Rzymskim. Historie o tym, jak tłumił burze, ratował życie prostytutkom, a nawet przywracał życie niemowlętom, krążyły przez wieki.

Niewiele o świętym Mikołaju zostało faktycznie odnotowane przez jego współczesnych. Zdobył sławę w niebezpiecznych czasach Cesarstwa Rzymskiego i pisano o nim głównie po jego śmierci. Urodzony w portowym mieście Patara w Azji Mniejszej — dzisiejszej Turcji — Mikołaj był synem bogatych greckich chrześcijan. Po śmierci matki i ojca, jak się mówi, rozdał ich majątek biednym. Legenda głosi, że dał trzy worki złota w ciągu trzech nocy mężczyźnie, który nie miał pieniędzy na posagi dla swoich córek. Według opowieści, tylko dzięki złotu Mikołaja uchronili się przed prostytucją.

7

Mówi się, że Mikołaj udał się do Ziemi Świętej. Podróżując statkiem, zganił wzburzone morze, uspokajając burzę i ratując swój statek.

Po powrocie z Bliskiego Wschodu, Mikołaj dosłownie zawędrował i został biskupem. Kościół w Myrze stracił swojego księdza i postanowił, że następny ksiądz, który przekroczy ich drzwi, zostanie mianowany biskupem. Podobno Mikołaj wkrótce zawędrował, aby się pomodlić.

g13

Kolejny akt bohaterstwa św. Mikołaja ma wiele różnych wersji. W wielu przerywa egzekucję trzech mężczyzn, rzucając miecz kata i uwalniając więźniów z więzów, zanim ukarze przekupionego przysięgłego. W innych wersjach oszczędza życie trzem niewinnym generałom, pojawiając się w snach cesarza rzymskiego Konstantyna.

W 325 r. n.e. Konstantyn zorganizował spotkanie biskupów, aby omówić naturę Świętej Trójcy. Biskup z Egiptu, Ariusz, sprzeciwił się idei, że Jezus jest równą częścią Trójcy, z którą Mikołaj stanowczo się nie zgadzał. Podczas gdy inny święty człowiek dzielił się swoimi pomysłami, Mikołaj tak się zdenerwował, że uderzył Ariusza w twarz. Relacje na temat tego, jak ukarano Mikołaja, są różne, ale niektórzy twierdzą, że został pozbawiony swojej rangi i zakuty w łańcuchy, ale uratowało go objawienie Jezusa i Dziewicy Maryi, które przywróciło mu pozycję.

20

W prawdopodobnie najbardziej makabrycznej historii o Świętym Mikołaju, rzeźnik zwabił troje dzieci do swojego domu poza miastem. Tam zabił i zamarynował dzieci w beczce, planując sprzedać je jako szynkę. Podróżując w tamte rejony, aby pomóc głodującym, Mikołaj przejrzał podstęp i podobno wskrzesił dzieci z solanki.

Co Mikołaj przynosi niegrzecznym dzieciom?

Tak jak w Polsce, niegrzecznym dzieciom przynosi rózgi. Swoje podarunki umieszcza w specjalnych butach przygotowywanych na tę okazję. Dzieci zostawiają marchewkę i sianko dla głodnych osiołków świętego.

g12

Czego symbolem jest Mikołaj?

Mikołaj staje się opiekunem wilków (częściej w tradycji wschodniej), opiekunem dobytku, obrońcą zwierząt domowych przed wilkami – dobrym pasterzem (koni i bydła), chroni od szczurów i myszy (legenda rosyjska o karczmarzu).

Zasłynął jako cudotwórca, ratując żeglarzy i miasto od głodu. Odwagą i sprawiedliwością wykazał się ratując od śmierci niesłusznie skazanych urzędników cesarskich. Zmarł 6 grudnia w połowie IV wieku n. e. (między rokiem 345 a 352).

21

Które zwierzę pomagało Świętemu Mikołajowi przed reniferem?

Dawno temu, zanim renifery nauczyły się latać, a Biegun Północny stał się synonimem Bożego Narodzenia, Święty Mikołaj miał cech aligatorów , którzy w Wigilię prowadzili jego sanie przez bagna, mokradła, rzeki i oceany, aby mógł dostarczyć prezenty wszystkim chłopcom i dziewczynkom.

Dlaczego Mikołaj jest czerwony?

Mikołaja historycy zwracają uwagę, że był to biskup, żyjący na przełomie III i IV wieku. Nie ubierał się w czerwony płaszcz i czapkę z pomponem, choć na niektórych ikonach nosi czerwone szaty liturgiczne. Jednak współczesna masowa kultura ukształtowała właśnie taki obraz świętego - ubranego w czerwony strój.

g15

Po co zostawiać ciasteczka dla Świętego Mikołaja?

To sposób, w jaki dzieci wyrażają swoje podekscytowanie i oczekiwanie na poranek Bożego Narodzenia, a także sposób, aby okazać wdzięczność Świętemu Mikołajowi i wszystkiemu, co robi . Zostawianie mleka i ciasteczek dla Świętego Mikołaja jest aktem dobroci, który uczy dzieci wartości dawania i dzielenia się.

Dzięki licznym znakomitym historiom o pracy św. Mikołaja, stał się on znany jako patron dzieci, żeglarzy, prostytutek, lombardzistów, bednarzy i fałszywie oskarżonych. Jego akty dobroczynności zainspirowały germańską tradycję Świętego Mikołaja. Mikołaj był znany z tego, że włóczył się nocą po ulicach, zostawiając ludziom małe prezenty w domach. Jego strój na dobranoc podczas tych nocnych eskapad trafia nawet do nocnych stylizacji Świętego Mikołaja.

23

Zmarły Mikołaj nie miał wiele czasu na odpoczynek. Na jego cześć zbudowano katedrę, która umocniła jego świętość. Chociaż jego kości zostały pochowane na jakiś czas, ostatecznie zostały wyrwane, skradzione i rozprzestrzenione po Europie jako relikwie . Znany powszechnie jako Mikołaj Cudotwórca, opowieści o jego licznych cudach sprawiły, że jego artefakty były bardzo pożądane przez różne kościoły. Kilka części świętego zostało zwróconych do domu w późniejszych latach, ale większość zaginęła. Do dziś wiele miast ma honorowy grobowiec świętego z IV wieku.

22

 

 

 

1

 

Świeci i błogosławieni w tygodniu

1 grudnia - święci męczennicy jezuiccy Edmund Campion, prezbiter, i Towarzysze

1 grudnia - św. Karol de Foucauld, prezbiter

1 grudnia - św. Eligiusz, biskup

2 grudnia - bł. Rafał Chyliński, prezbiter

2 grudnia - bł. Jan Rusbroch, prezbiter

2 grudnia - św. Blanka Kastylijska

2 grudnia - bł. Maria Aniela Astorch, dziewica

3 grudnia - św. Franciszek Ksawery, prezbiter

4 grudnia - św. Jan Damasceński, prezbiter i doktor Kościoła

4 grudnia - św. Barbara, dziewica i męczennica

4 grudnia - bł. Archanioł Canetoli, prezbiter

4 grudnia - bł. Piotr ze Sieny, tercjarz

4 grudnia - bł. Adolf Kolping, prezbiter

4 grudnia - św. Jan Calabria, prezbiter

5 grudnia - św. Saba Jerozolimski, prezbiter

5 grudnia - bł. Filip Rinaldi, prezbiter

5 grudnia - bł. Narcyz Putz, prezbiter i męczennik

6 grudnia - św. Mikołaj, biskup

7 grudnia - św. Ambroży, biskup i doktor Kościoła

7 grudnia - św. Maria Józefa Rossello, dziewica

8 grudnia - Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

8 grudnia - św. Romaryk, opat